Zgorszenie gdańskiej Temidy!

10 marca, 2020 0 przez Henryk Piec

Motto:

Nie staraj się być sędzią,

bo może nie zdołasz wykorzenić niesprawiedliwości

lub zlękniesz się oblicza władcy

i dasz zgorszenie, wbrew swej uczciwości.

Stary Testament. Mądrość Syracha, 7,6

Sędzia nie orzeka w próżni. W każdej sprawie musi ważyć zarówno literę, jak i ducha prawa. Zachwianie tej kruchej proporcji powoduje, że sprawiedliwość jest jedynie złudą, a perspektywa grzania się w jej blasku jest wizją odległą i mało realną. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku w sprawie Natalii Nitek-Płażyńskiej p-ko Hansowi G.  jest wydarzeniem surrealistycznym, z pogranicza świata fantazji.  Zresztą na łamach portalu „popełniono” na ten temat już kilka felietonów. Jestem więc zmuszony zacząć od innej beczki. W 2008 r. niemiecki sąd skazał Powiernictwo Polskie na 50 tys. euro zadośćuczynienia dla  Eriki Steinbach, ówczesnej szefowej Związku Wypędzonych. Powodem tak drakońskiej kary było wydanie rok wcześniej ulotki, którą prezentuję poniżej:

Według sądu w Kolonii przedstawienie Steinbach w taki sposób zniesławiło szefową BdV oraz sugerowało, iż ona i jej organizacja posługują się “militarną przemocą i agresją”, z jaką kojarzą się postacie esesmana i rycerza oraz reżim narodowosocjalistyczny. Do Kolonii na rozprawę pojechała ówczesna szefowa PP p. senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, która wcześniej uzgodniła, że niemiecki sąd pozwoli jej na 15 minutowe wyłożenie stanowiska (1000 kilometrów do sądu – warto to przypomnieć –  1000 km. do domu). Po 15 sekundach niemiecki sąd przerwał, bo uznał, że  „rysowanie” historycznego tła (oczywiście niekorzystnego dla Niemców) nie ma nic do rzeczy. Szkoda, że sprawa nie trafiła wówczas do Trybunału w Strasburgu, bo jestem jakoś dziwnie przekonany, że Niemcy by ją przegrali z kretesem. W końcu nic tak nie wzmacnia fundamentów demokracji, jak swoboda w kształtowaniu wolnego słowa. Wyrok niemieckiego sądu w sposób oczywisty i bezsporny gwałcił tę zasadę ergo  uderzał w fundamenty demokracji.

Teraz przypomnijmy sobie co mówił Hans G.  “Nienawidzę Polaków; nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem”. “Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (Polski -red.), że taki jestem” – miał też mówić biznesman. “Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu” – słychać było na nagraniu. I ZA NAGRANIE TYCH SŁÓW POLKA ZOSTAŁA SKAZANA PRZEZ POLSKI SĄD!!!

„Występowanie w interesie ogólnoludzkim, w obronie wartości kultury i cywilizacji, uświadamianie tego, co dobre, a co nikczemne, jest nietykalnym prawem oraz obowiązkiem (…)  Biada państwu, gdyby poczucie ludzkości miało zagasnąć w społeczeństwie. Byłoby żyznym gruntem dla wszelkiej zbrodni.” – słowa te w 1935 r. wypowiedział mec. prof. Stefan Glaser (wybitny przedwojenny prawnik), będąc obrońcą redaktora śląskiej „Polonii” Augustyna Pustelnika, skazanego na 3 miesiące więzienia za obrazę kanclerza Hitlera. Wyrok wykonano. Trzy lata później wybuchła II wojna światowa. Można było? Można.

Jaki z tego wyłania się morał? Ano taki, że elity (sędziów zapewne można do niej zaliczyć) zawsze lewitowały gdzieś wysoko ponad narodem, w Kukani – w egzotycznej krainie pieczonych gołąbków. Smacznego!

Henryk Piec