Gowin na kopie

27 kwietnia, 2020 0 przez Redakcja

Niedawny wicepremier i lider Porozumienia pełni dziś rolę gladiatora w Coloseum, gdzie wszystkie oczy na Wiejskiej skierowane są na jego ubraną demokracją polityczną pierś. Z wydawało się nieznaczącej rozmowy z  koalicyjnym partnerem, gdzie padła sugestia wyborów w wakacje mamy dziś wolę opozycji kopnięcia Gowina aż na tron marszałka.

I jeśli nie jest to miła, towarzyska szachowa rozgrzewka w niedzielny poranek dwóch siwych dżentelmenów, znaczy, że coś jest na rzeczy i niewyraźnie śmierdzi. Czy sunąc pionem po szachownicy Jarosław G. nie musnął niezgrabnie konika partnera, który kopnął za karę? W punkt może czuły, coś z czasów piastowania godności ministra sprawiedliwości w rządzie zbitego już króla…albo, gdy rządząca koalicja szła rozogniona wirusem na wprost majowych wyborów Gowina trafił jakiś przeciek ze służb takich lub innych, że wyciągną za chwilę coś z jego przeszłości i po 10-ym maja zwycięstwie Dudy familijną formacją exwicepremiera targną na przykład personalne wymioty.  Więc kopnął się sam Gowin dla wyprzedzenia przyszłości z zamiarem rytualnego samobójstwa na miarę Spartakusa. Teraz prze już bez opamiętania jak inny marszałek do swoich pacjentów, bo jeśli zaliczać publiczny upadek to z odpowiedniego kalibru hukiem. Wtedy każdy smród przeszłości można próbować zakopać innym łajnem cudzą zemstą przemieszanym. Może być też tak, że wspomniany strącony król wykiwał z narożnika wcześniej spalone podanie i odkopnął Gowinowi, który nie wiedział, że przyjmując piłkę naraża się na sfaulowanie. I musi na powrót założyć neoliberalną, niebieską koszulkę z białymi gwiazdkami, by bronić np. polskiego sądownictwa i TSUE.  Czyli fundamentu ustroju, który Trybunał Konstytucyjny w ubiegły poniedziałek przywołał na właściwą stronę. Wybory prezydenckie to kontynuacja w przypadku zwycięstwa Dudy reformy wymiaru sprawiedliwości z wszelkimi konsekwencjami i kolejny krok do wymiany magdalenkowej Konstytucji, która na hasłach wolności przywróciła Polsce wczesny feudalizm.

Trzęsie się cały powojenny neomarksistowski ład starej Europy, gdzie międzynarodówka socjalistyczna rozlała kapitalistyczny biznes na wydrenowane do jałowej gleby kraje układu moskiewskiego. Po upadku muru berlińskiego ćwierć wieku było nawet pięknie, łącznie z podkopem dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa chorobą pedofilii. Lont zapalony w kontraktowe wybory w Warszawie zgasł pięć lat temu paskudnie z szumem nagrań z restauracji “U Sowy” i w połączeniu z nieudaną relokacją doprowadził do wybuchu…ale nie tego arsenału, czego w Brukseli chciano.

Tym razem Merkel i Komisja Europejska oficjalnie już żadnych komentarzy o polskich wyborach nie dają, a dla utrzymania swojej gospodarczej dominacji w naszym kraju gotowe są nawet wyroki TSUE  uznawać za pusty głos loży sennych dziadków.  Może więc wykop Gowina ponad jego standardy jest oznaką innej strategii tej globalnej formacji. Fakt, że człowiek siedział pięć lat spolegliwy w rządzie jak alkoholik w gorzelni sygnalizuje, że wywar uległ odpowiedniej fermentacji i został mu pod nos podetkany. Obcy, nie krajowy, więc może nie ten ulubiony, znany i przewidywalny w smaku.

Cóż, w polityce można wybierać poglądów kolory, ale reguły odwiecznie są tam te same.  Pełen behawioryzm, od łóżka bez zdejmowania kaleson z posklejaną Cicioliną po szantaż za niezwyczajne błędy młodości.  Zwykle kopa dostajesz, gdy kwitniesz u szczytów, bo jak już leżysz, to nikt już nie staje.  Gowin nigdy nie był czegoś symbolem.  Teraz po swym głośnym kopie jest taka nadzieja. Grabarz też kopie.

Krzysztof Mielewczyk