Broniarz musi odejść! 

20 marca, 2019 0 przez Artur Dziambor

Wielkimi krokami zbliża się planowany od dawna strajk nauczycieli. Przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, zrobił w trakcie przygotowań wszystko co było w jego mocy, aby Polacy zamiast współczuć, rozumieć i domagać się zmian warunków pracy w szkolnictwie, byli dokładnie po drugiej stronie, a samych nauczycieli uważali za cyników, którym nie zależy na niczym poza regularnymi podwyżkami. Problemem jest wprowadzony system, w którym egzamin ósmoklasisty, egzamin gimnazjalny i matura są jednocześnie egzaminami wstępnymi na kolejny poziom edukacji. Od dnia pierwszego wypowiadam się przeciwko temu rozwiązaniu, sugerując, że autonomia szkół została całkowicie zlikwidowana, a o tym kto będzie się uczył w której szkole decyduje de facto urzędnik bawiący się tabelką w Excelu. Kolejnym problemem jest wyjątkowy dla całego systemu podwójny rocznik, w którym szkoły są zmuszone przyjąć dwukrotnie więcej pierwszoklasistów, chociaż tego akurat nie było jak uniknąć gdy zapadła dobra moim zdaniem decyzja o likwidacji gimnazjów. Ogłoszenie strajku akurat wtedy, gdy mają odbyć się pierwsze dwa ze wspomnianych wyżej egzaminów, w oczywisty sposób uderza nie tylko w uczniów, ale przede wszystkim w już mocno zestresowanych rodziców.  Gdzieś po drodze okazało się, że samo zagrożenie przesunięcia egzaminów nie zadziałało determinująco na rządzących. Pojawiła się więc groźba blokowania promocji do następnych klas i nagle ofiarami nie są już tylko dzieci w klasach 8. podstawówki i 3. gimnazjum, tylko wszystkie. Kumulacja tych dwóch gróźb zrobiła swoje – Broniarz stał się nowym Balcerowiczem – musi odejść! Dla dobra naszych dzieci. Dla dobra nauczycieli, bo to oni wizerunkowo tracą. Pewne rzeczy trzeba wreszcie głośno powiedzieć: czas na całkowitą likwidację karty nauczyciela i wprowadzenie bonu oświatowego. Przekształcenie szkół w spółki tak jak odbyło się to z przychodniami lekarskimi powinno być celem każdego następnego ministra edukacji. Sam jestem nauczycielem, wiem doskonale ile pracy zabieram ze sobą do domu. Mimo tego nie widzę powodu, dla którego powinniśmy bronić pensum na poziomie 18 godzin lekcyjnych w tygodniu. Nauczyciele w prywatnym sektorze biorą tyle godzin pracy ile znajdą chętnych klientów i nie widzą w tym niczego złego, bo poza szkołą państwową są na wolnym rynku.   Związek zawodowy będzie bronił karty nauczyciela i walczył o podwyżki nie dając nic od siebie. Zarobki są i będą niskie tak długo jak pełny etat będzie dla wszystkich, którzy nie są nauczycielami wyglądał jak pół etatu. Chcemy zmian? Zacznijmy je razem.

Artur Dziambor