Gdzie jest siostra Janina?

7 września, 2020 0 przez Konrad Dziecielski

Do napisania tego felietonu skłoniła mnie rozmowa z moim przyjacielem, który zaczął opowiadać historię śpiewającej siostry zakonnej. Dla jasności obrazu należy jedynie dodać, że siostra nie śpiewa w chórze kościelnym (bo cóż to byłaby za sensacja?) ale odważnie wkroczyła w świat profanum. Dla jeszcze większej jasności wypada podkreślić, że uzyskała potrzebne do tego zgody władz zakonnych i wszystkich innych „świętych”.

No dobrze, pomyślałem, ale cóż to za fenomen, skoro w Stanach Zjednoczonych takich sióstr są „na pęczki”. Tak, ale my nie jesteśmy w USA. W czym leży istota problemu? Otóż siostra Janina czyli Anna Kaczmarzyk (z wykształcenia teolog – teolożka, to by się raczej obraziła), bo o niej tu mowa, mając wszystkie niezbędne certyfikaty postanowiła rozpocząć karierę wokalistki w sutannie. I tu zaczynają się schody, bo w międzyczasie zmieniła się matka generalna w zakonie, która zdaniem menadżera siostry Janiny Tomka “Konfi” Konfederaka zablokowała siostrę Janinę. „W zakonie musiało dojść do zgrzytu. Pewnie zaczęto siostrze Janinie życie utrudniać, dziewczyna nie wytrzymała i doszło tak do konfliktu. Zakon nie lubi mieć nikogo, kto wychodzi poza jego ramy. Siostra Janina utraci habit. Ta procedura jest uruchomiona, a taki proces wydalenia trwa, bo musi dojść do Watykanu. Moim zdaniem ona sama widząc, że jest taka sytuacja, że już uruchomili procedury, złożyła pismo odejścia, bo nie wytrzymała tego ciśnienia” – ujawnia menedżer. Cóż menadżer może mieć niepełne informację o tym co dzieje się w zakonie, bo zakony działają na takich samych zasadach jak wojsko, a właściwie wojsko mogłoby w tym zakresie (dyscypliny i zachowania tajemnicy) pobierać korepetycje od zakonnic. Postanowiłem sięgnąć więc do źródła.  31 sierpnia, siostra Janina opublikowała na Facebooku i Instagramie post, w którym poinformowała o rozwiązaniu współpracy ze swoim menadżerem oraz o przejściu ze stanu zakonnego w świecki. „Unikając plotek potwierdzam informację, że wraz z dniem 1.09.2020 r. zakańczam projekt, rozwiązując współpracę z menadżerem Tomkiem Konfederakiem, dziękując mu za wiarę w ten projekt. Potwierdzam też informację o moim przejściu ze stanu zakonnego w świecki. Wybaczcie, że nie stać mnie mentalnie po wielu perypetiach – na inwestycję w miłość do muzyki i kontynuowanie projektu. Dziękuję Wam za każde “różnorakie bycie przy mnie” i towarzyszenie. Do zobaczenia gdzieś, kiedyś – w innym lepszym świecie”.

Przyznaję, że wpis mną wstrząsnął. Pojawi się pytanie, co się tam stało takiego, że młoda kobieta skreśliła takie słowa? Nie wydaje żadnych wyroków, bo nie mam danych, ani nie czuje się na siłach, by takowe ferować. Nie wiem dlaczego siostrę spotkały „perypetię” i dlaczego mamy spotkać się „w innym lepszym świecie”, chociaż to ostanie stwierdzenie jest dla nas katolików oczywiste. Nie między zdaniami, nie między słowami, a pomiędzy literami wyczuwa się  ogromne napięcie i smutek. Dlaczego, skoro dała tyle radości swoim pięknym głosem i wlała morze nadziei w serca wątpiących i poszukujących? Pan Bóg (o czym jestem głęboko przekonany) posługuje się wieloma narzędziami i nie zawsze obleczone są one w habit. To nie jest żadne oskarżenie skierowane przeciwko władzom zakonu, bo raz jeszcze powtórzę, nie mam żadnych danych, by takowe formułować. Wiem jedno, Pan Bóg dał Kościołowi rzymskiemu w Polsce potężne Narzędzie, które zręcznie ukrył w drobnej Kobiecie. Ten instrument może grać na chwałę Pana, ale równie dobrze może zostać zamknięty, skryty przed okiem i uchem ludzkim. Nie byłby to pierwszy (i nie sądzę, że ostatni raz), kiedy to światło przykryje ciemność. Na szkodę nas wszystkich – rzymskich Katolików. Cóż nam pozostaje? Módlmy się za siostrę Janię i tych wszystkich, którzy przyczynili się do „perypetii”, o których pisze pamiętając, że na końcu przyjdzie On wszystkich rozliczy. Purpura ani żadne inne godności nie będą puklerzem.

Konrad Dziecielski