TSUE i marynarze, czyli o tym jak Unia zjada własny ogon

4 października, 2020 0 przez Tadeusz Hatalski

O co chodzi? Chodzi o pracę na statkach pod wygodnymi banderami. Otóż – o czym nie jest zbyt powszechnie wiadomo – marynarze zatrudnieni na tych statkach, nie mają ubezpieczeń społecznych. Armator na statku pod wygodną banderą może zatrudnić załogę statku płacąc gołe wynagrodzenie, bez tzw. uzusowienia. Które to uzusowienie, tak przy okazji, jest zmorą pracodawców a źrenicą oka związków zawodowych. Oczywiście takiemu marynarzowi, armator płaci relatywnie wysokie wynagrodzenie. Po to aby mu zrekompensować brak ubezpieczeń. Bo inaczej, za niską pensję i do tego bez ubezpieczeń społecznych, nikt by nie poszedł, do ciężkiej i wymagającej wyrzeczeń pracy na morzu. Niemniej, zatrudnianie marynarzy bez ZUS-u, armatorom się opłaca. I dlatego wygodne bandery są popularne.

I tak było przez wiele lat. W końcu przyszła kryska na Matyska. Trybunał Sprawiedliwości ogłosił, że marynarze na statkach pod wygodnymi banderami, również podlegają obowiązkowi ubezpieczeń społecznych. Oczywiście cały czas mówimy o marynarzach z krajów unijnych i zatrudnionych przez armatorów z Unii (czyli pracodawcach unijnych). Bo marynarzy i pracodawców poza unijnych, prawo unijne nie obejmuje i nie obowiązuje.

I teraz trzeba powiedzieć znowu kilka słów o wygodnych banderach w Unii. Otóż tak, jak ZUS jest zmorą pracodawców, tak wygodne bandery są zmorą państw unijnych i samej Unii. Bo co by nie mówić o Unii, to tam w Brukseli, pieniądze umieją liczyć. A trzeba wiedzieć, że z banderą statku uciekają również pieniądze. I jeżeli armator unijny zarejestruje swoje statki pod wygodną banderą, to podatek, tonażowy, opłaty rejestrowe i inne wpływy z tytułu obsługi formalno-prawnej statku, zasilają budżet nie państwa unijnego, gdzie ma siedzibę armator, ale budżet państwa wygodnej bandery.

A ponieważ, jak powiedziałem wcześniej, w Unii umieją liczyć pieniądze, toteż Unia już bardzo dawno dopuściła stosowanie pomocy publicznej, dla transportu morskiego. Ale, co trzeba to bardzo mocno podkreślić, celem tej pomocy nie jest to, aby ją przejadać, ale żeby zarabiać pieniądze. Bo pomoc ta wyraża się w formie regulacji, stymulujących rozwój floty pod narodowymi banderami, a nie dotacji finansowych. Czyli chodzi o to, aby flota handlowa pod unijnymi banderami się rozwijała. I dzięki temu wzrastały wpływy do budżetu państw unijnych. 

I to mają na celu Wytyczne Wspólnoty z 2004r. o pomocy publicznej dla transportu morskiego. Które, jeżeli chodzi o koszt pracy, przewidują następujące rozwiązanie:

  • niższe stawki składek na ochronę socjalną marynarzy Wspólnoty zatrudnionych na pokładach statków zarejestrowanych w Państwie Członkowskim.

Po co niższe stawki składek? Otóż, jak już powiedziano na początku, ten sam armator, jeżeli zarejestruje swój statek w państwie ‘wygodnej’ bandery, nie płaci żadnych składek na ubezpieczenia marynarzy. A ponieważ w Unii obowiązek ubezpieczeń społecznych jest normą, więc chodzi o to aby przy zachowaniu tej normy, stawki składek były jak najniższe. I te niskie składki są sposobem na ‘play field leveling’ – czyli wyrównanie unijnym armatorom, którzy eksploatują swoje statki pod narodowymi banderami – pola gry na światowym rynku żeglugowym. I zachęcić ich do pozostania pod narodową banderą. A tych, którzy w międzyczasie przenieśli się pod bandery wygodne, zachęcić do powrotu pod bandery narodowe.

A teraz wróćmy na nasze polskie podwórko. Oczywiście nasze polskie podwórko jest też podwórkiem unijnym. I załóżmy, że Polska chce wprowadzić w życie Wytyczne Wspólnoty (w zakresie obniżenia kosztów pracy, Polska, chyba jako jedyne morskie państwo Unii, dotychczas ich nie wprowadziła). I Ustawą o ułatwieniu rejestracji statków pod polską banderą, której projekt (przygotowany przez społeczny zespół) jest gotowy, nasz Sejm te Wytyczne realizuje. I składki dla marynarzy na statkach pod polską banderą będą minimalne. Tak jak na to pozwala a wręcz zaleca Unia. Ustawa wchodzi w życie i polscy armatorzy, eksploatujący statki pod polską banderą (są jeszcze tacy Mohikanie, choć niewielu ich zostało) są szczęśliwi. Mogą już, jako tako konkurować z tymi, co pod wygodnymi banderami składek nie płacą wcale.

Ale przecież jest wyrok TSUE, o którym wspomniałem na początku. Że marynarz unijny, zatrudniony przez armatora unijnego na statku wygodnej bandery, również podlega pod obowiązek ubezpieczeń społecznych! Oczywiście podlega pod obowiązek ubezpieczeń swojego miejsca zamieszkania. Tak orzekł Trybunał. A wyroki Trybunału obowiązują bezpośrednio, toteż ustawodawstwo państwa unijnego musi być z takim wyrokiem zgodne. A jak nie jest zgodne to trzeba je tak znowelizować, aby było zgodne. Mieliśmy już takie przykłady, chociażby z reformą sądów.

No więc społeczny zespół pracujący nad projektem Ustawy o ułatwieniu rejestracji statków pod polską banderą, aby wykonać wyrok TSUE, wprowadza do projektu ustawy zapis, którym polscy marynarze pracujący na statkach wygodnych bander armatorów unijnych (i polskich bo przecież Polska jest w Unii) zostają objęci obowiązkiem ubezpieczeń społecznych.

Ale hola, hola. Wytyczne pozwalają wprowadzić minimalne stawki składek na ubezpieczenia społeczne tylko dla marynarzy na „pokładach statków zarejestrowanych w Państwie Członkowskim”. A statek pod wygodną banderą jest zarejestrowany na Bahamach albo w Panamie, a nie w Państwie Członkowskim UE.

No dobra, zespół podrapał się w głowę i zmienił zapis realizujący wyrok TSUE. W taki sposób, że marynarzy pracujących na statkach wygodnych bander, będzie obowiązywała nie składka minimalna, jak to przewidują Wytyczne, ale składka powszechnie obowiązująca w Polsce, czyli liczona od wynagrodzenia brutto. 

No nie, mości panowie, tak nie można. Artykuł 32.1. Konstytucji mówi jednoznacznie: „Wszyscy wobec prawa są równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.” A gdzie tu jest równe traktowanie, jeżeli marynarz, polski obywatel, zatrudniony przez polskiego pracodawcę (armatora), na jednym statku będzie płacił składkę minimalną, a na drugim (tego samego armatora) składkę maksymalną. To tak, jakby górnik w kopalni Zofiówka płacił składkę od wynagrodzenia minimalnego, a drugi w kopalni Borynia płacił od tego co faktycznie zarabia. Przecież takiego prawa wprowadzać nie wolno!

Jaką więc mamy sytuację? I co zrobił Trybunał swoim wyrokiem o objęciu marynarzy, na statkach wygodnych bander, obowiązkiem ubezpieczeń społecznych? Otóż w praktyce, zabronił stosowania Wytycznych Wspólnoty z 2004r. Wytycznych, opracowanych i zalecanych do wprowadzenia po to, aby uzyskać „zwiększenie konkurencyjności europejskiego sektora żeglugi morskiej”. Jednym słowem Unia, tak się zaplątała w swojej biurokracji, że dzieje się to co napisałem w tytule. Zjada własny ogon.

A co z zespołem pracującym nad projektem? Czy ma jeszcze jakieś inne wyjście? Ma! Tym wyjściem jest objęcie marynarzy na statkach wygodnych bander, również minimalną składką. Tak samo jak marynarzy na statkach pod banderą państw unijnych i Polski. Tak jak to zespół chciał zrobić na samym początku.

Oczywiście będzie to wbrew Wytycznym. I jeżeli Ustawa zostanie uchwalona przez Sejm, wtedy trzeba będzie stoczyć bój w Brukseli. Czy uda się ich przekonać do naszych racji, to już inna bajka. Jedyna nadzieja w tym, że tam umieją liczyć (swoje) pieniądze. Jeżeli my udowodnimy, że też potrafimy liczyć nasze, to może się dogadamy.

Tadeusz Hatalski, kpt. ż. w.