Faszyzm i nietolerancja

20 października, 2020 0 przez Konrad Dziecielski

Po dwóch tygodniach intensywnych poszukiwań poszlak „potwierdzonej próby zabójstwa” Lu, działaczki Stop Bzdurom, nikomu nie udało się potwierdzić jej relacji. Tramwaje Warszawskie przeanalizowały zgłoszenia od motorniczych, przejrzały zapisy z kamer w każdym tramwaju na tej trasie – nic, ani śladu po zdarzeniu, które sama bohaterka opisywała bardzo dramatycznie. Miała bowiem zostać celowo wepchnięta pod tramwaj, a życie uratował jej jedynie refleks motorniczego, który zahamował w ostatniej chwili. Może gdyby nie przesadziła z udramatyzowaniem i napisała, że została wepchnięta pod samochód – te, w przeciwieństwie do tramwajów, nie muszą mieć kamer, więc historii nie udałoby się zweryfikować – mogłaby skuteczniej odgrywać niedoszłą ofiarę morderstwa. Niestety, przesadziła z koloryzowaniem i historia ochoczo nagłośniona przez bezkrytyczne media została szybko przez te same media wygaszona, gdy się okazało, że rzekoma ofiara nic nie pamięta, próby zabójstwa na policję nie zgłosiła – czytam w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”.

Wiadomo, Polska być kraj bardzo nietolerancyjny, gdzie za prawie każdym rogiem czai się faszysta (cokolwiek to dzisiaj znaczy), gotowy w każdej chwili napaść człowieka P(od)stępu. Jeżeli tylko przyjrzymy się aktom nietolerancji sprawa nabiera wagi półśmieszej – rzekłbym nawet piórkowej, używając nomenklatury bokserskiej.  Szukanie widocznych znaków, że w Polsce panuje ciemnogród (cokolwiek to dzisiaj znaczy) idzie pełną parą, co nie oznacza, że nie napotyka na oczywiste przeszkody, czego dowodzi przytoczona na wstępie historia prawie że zamordowanej Lu, o której szeroko rozpisywały się media.

Weźmy na przykład gazetę, której „nie wszystko jest jedno”. Kto dzisiaj pamięta, że dziennikarz owej gazety całą noc smarował się czarną pastą po twarzy, by z rana ruszyć na Marsz Niepodległości? Niestety, wyszedł z opresji cało i nikt nie dał mu po czarnej, wypastowanej mordzie. Szok! Ale z opresji trzeba było jakoś wybrnąć, więc poszło to mniej więcej tak: „Przede mną przeszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którym towarzyszyło zdziwienie: „Matko, czarnuch przyszedł”. Nawet jak tego nie wypowiadali, czułem to. To był jeden z najmniej przyjemnych dni w moim życiu”. Prawda, że wstrząsające świadectwo nietolerancji wobec Afropolaka!  Dlaczego ambasada amerykańska wówczas milczała? Aha, jeszcze na pozycji startowej nie było pani Georgette Mosbacher, z ustami pięknymi jak malina.  

Przypominam sobie również telewizję, która nadaje „cała prawdę, całą dobę”. Puściła film o polskim faszyzmie. Faszyzm w licznie 3 sztuk + 2 pracowników rzeczonej stacji odbił się szerokim echem po całym świecie, czym udowodniono, że faszyzm w Polsce jest i trzyma się dobrze.  Faszyzm ujawnił się w krzakach, daleko od najbliższej latarni. Na ulicy gość w mundurze SS, to albo statysta filmowy albo wariat. W pierwszym przypadku, wiadomo zaraz go „odstrzelą” nasi z serialu „Ludzie i bogowie”, w drugim przypadku nazjeżdża karetka na sygnale i smutni panowie zakładają kaftan z tyłu wiązany.  I po sprawie. A tutaj taka „bomba atomowa”, że ludzie klękajcie! Swoją drogą, to ja się pytam, kto zżarł ten tort dla Adolfa, bo ukrytym tortożercom chcemy powiedzieć nasze zdecydowane NIE! I następnym razem zaciągniemy (w czynie jak najbardziej społecznym) honorową wartę przy wyrobie cukierniczym. Tylko proszę nas nie pomylić z wariatami.

Inny przykład? Proszę bardzo. W Gdańsku lewicowa aktywistka próbowała zamazać sprayem napisy na furgonetce należącej do Fundacji Pro-Prawo do Życia. Kierowca pojazdu użył gazu łzawiącego. Działaczka, która sama przyznaje, że go „sprowokowała” i żali się w mediach społecznościowych: „Aby uciąć spekulacje – Oczywiście, że »sprowokowałam« kierowcę. Próbowałam zamazać sprayem kłamliwe hasła na furgonetce. To nie daje mu prawa fizycznej napaści i uszkodzenia oka oraz oczodołu” – podsumowuje aktywistka. Najtrafniej całą sprawę podsumowała jedna z internautek: „Pani jest wolna, ma prawo, bo broni demokracji. My mamy inne poglądy więc nie jesteśmy wolni i nie mamy prawa. Logika tych co “mają rację”.

Na tę całą nietolerancyjną boleść może nam pomóc jedynie okład ze szlochającego Szymona. Nic ponad to!

Konrad Dziecielski