Donald Tusk i europejskie, demokratyczne motyle
27 stycznia, 2021Świat polityczny jest odzwierciedleniem świata realnego. W tym sensie, że w życiu politycznym zdobywają popularność te ugrupowania polityczne, które odzwierciadlają poglądy polityczne realnie istniejące w społeczeństwie. I tak jest u nas już od ładnych kilkunastu lat. W polskim społeczeństwie ujawnia się wyraźny podział. Na ugrupowania konserwatywno-patriotyczne, które cenią sobie polskość i patriotyzm. Co więcej w tych wartościach widzą szansę Polski na rozwój i zdobycie należnej nam pozycji w Europie. Ale są też inne, liberalno-lewicowe, które szansę Polski w Europie upatrują w czymś, co Amerykanie nazywają ‘melting pot’, czyli ‘tygiel narodów’. A więc zatracenie własnej odmienności kulturowej, narodowościowej i wtopienie się w „naród” Europy. A właściwie społeczeństwo Europy. Bo słowo naród w mniemaniu ludzi o takich poglądach, to coś podejrzanego a nawet niebezpiecznego.
Patrząc na ten podział, który się u nas ukształtował, łatwo dostrzec jego korzenie i źródła. W największym uproszczeniu, grupa pierwsza (konserwatywno-patriotyczna), swoje korzenie upatruje w tradycji I-szej i II-giej Rzeczypospolitej. Natomiast grupa druga (liberalno-lewicowa), choć do tego głośno się nie przyznaje, wywodzi się, czy to mentalnie, czy też rodzinnie lub politycznie z tradycji PRL-u. Komuniści też chcieli zbudować ‘naród sowiecki’. I stąd w tych środowiskach, tak miła dla ich ucha idea federacji europejskiej. Której celem jest oczywiście stworzenie ‘narodu’ Europy. Tfu, nie narodu, ale światłego i nowoczesnego społeczeństwa Europy.
Przez pierwsze lata, po przeprowadzeniu ustrojowej transformacji, w naszym życiu politycznym dominowali polityczni harcownicy (no, z wyjątkiem SLD, która była nie tyle harcownikiem nowego systemu co pogrobowcem starego), KPN, ZCHN, SK-L, LPR, itd. …, Ile ich to nie było. Wiele politycznych ugrupowań szukało swojego miejsca na politycznej scenie. Nie znalazły. Z prostego powodu. Ugrupowania te i ich liderzy nie artykułowały tego co Polakom w duszy gra. Ale po piętnastu latach sytuacja się unormowała. I od 2005r. dominują u nas dwie siły polityczne, PiS I Platforma. W czasie, gdy rządziło jeszcze SLD, były nadzieje na to, że powstanie POPiS. Ale to były zwykłe mrzonki. Po przegranych wyborach, zarówno parlamentarnych jak i prezydenckich, Donald Tusk szybko zdał sobie z tego sprawę. Że nie ma żadnych szans na przejęcie elektoratu patriotyczno-prawicowego.
Nie miał szans, bo patriotyczno-konserwatywne ideały realizował już PiS. Więc ówczesny lider Platformy dokonał radykalnej wolty. I zamiast tworzyć POPiS poszedł na wojnę z PiS. Po co? Ano po to, aby przejąć elektorat, któremu nadal były bliskie ‘ideały’ PRL-u. Te, które w tamtym czasie ujawniały się w budowaniu ‘sowieckiego narodu’. A po transformacji ustrojowej, z tamtej komunistycznej gąsienicy, przepoczwarzyły się w europejskiego motyla. I chcą budować jednolity, światły, nowoczesny, bez patriotycznych ‘odchyleń’ naród Europy. I D. Tusk, wybory w 2007r. a potem następne, wygrał.
Jak potem potoczyła się historia naszego bohatera, wszyscy wiemy. Zanim ucichły słowa zapewnień, że nie aspiruje do żadnych funkcji europejskich i że realizuje się całkowicie jako premier polskiego rządu (cytuję z pamięci), hyc i już był w Brukseli. Jako przewodniczący Rady Europejskiej. Które to stanowisko, ówczesny marszałek Senatu B. Borusewicz, jakby nie było absolwent historii (podobnie jak i DT), uznał za zaszczytną funkcję ‘króla Europy’.
Lata mijały a na polskiej scenie politycznej nadal dominowały dwie główne siły polityczne. Platforma i PiS, choć od 2015 roku już w zmienionej konfiguracji. PiS jako partia rządząca a Platforma w opozycji. Smuta opozycji, dla ludzi o przekonaniach i poglądach, że władza należy do przewodniej siły narodu to było ciężkie doświadczenie. Ulica i zagranica to było pierwsza ‘demokratyczna’ reakcja ludzi mieniących się Europejczykami. Można powiedzieć, choroba niemowlęca świeżo opierzonej opozycji a wcześniej wieloletniej władzy. Niemniej Platforma, pozostawała nadal główną siłą tej opozycji (nazwanej przez lidera, który objął schedę po D. Tusku, opozycją totalną).
Ale jak to już jest na tym ziemskim padole, wszystko ma swój kres. Otóż kilka dni temu CBOS zrobiło sondaż, z którego wynika, że Polska 2050 (ruch Szymona Hołowni) wysunął się na czoło (18%) i zdetronizował Platformę (14%) z pozycji lidera opozycji.
Uderz w stół a nożyce się odezwą. Podobnie jest z naszym D. Tuskiem. „Nie ucieknę od politycznej roli w Polsce w przyszłości; zrobię wszystko co w mojej mocy, aby jeszcze przed wyborami pomóc w przywróceniu normalności i demokracji” – tak ogłosił niedawno z ekranu wiodącej prywatnej stacji telewizyjnej, niegdysiejszy ‘król Europy’. A potem, w wywiadzie dla Spiegel’a zawtórował mu dawny kanclerz Niemiec a obecny szef rady dyrektorów w rosyjskim koncernie naftowym „Rosnieft”: „Spójrzcie na Polskę i Węgry. Czy to wciąż demokracje, czy coraz bardziej autorytarne państwa?”
Mocną legitymację, do pouczania nas o demokracji mają obydwaj panowie. D. Tusk, który przejął postkomunistyczny elektorat, aby wygrać wybory. I Gerhard Schroeder, który poszedł na służbę do ‘demokratycznie’ wybranego prezydenta Federacji Rosyjskiej. W swoim czasie zasłużonego również w budowaniu ‘sowieckiego narodu’. A którego przeciwnicy polityczni albo giną od kuli nieznanych zamachowców, albo są truci Nowiczokiem.
Powtórzę słowa D. Tuska: „zrobię wszystko …, aby … pomóc w przywróceniu normalności i demokracji”. Od siebie dodam. Wolałbym, aby D. Tusk, raczej trzymał się z daleka od przywracania u nas demokracji. Wystarczy, że takie tuzy demokracji jak Miller, Cimoszewicz, Belka, Rosati wziął na listy Platformy i załatwił im miejsca w Europarlamencie. Oni kiedyś budowali ‘sowiecki naród’ teraz budują ‘naród Europy’. Z komunistycznej gąsienicy wyfrunęły europejskie, światłe motyle. I niech tak zostanie.
Post Scriptum
Jak niewątpliwie, czytający tę notkę zauważyli, jest w niej sporo sarkazmu i ironii. Więc powiem poważnie. Żeby było wiadomo o co mi chodzi (o ile nie wynika to jednoznacznie z tekstu). Nie mam nic przeciwko temu, aby D. Tusk wrócił do polskiej polityki. Jest polskim obywatelem i tak jak wszyscy inni Polacy ma do tego pełne prawo. Nie mam też nic przeciwko temu, aby Gerhard Schroeder pracował w rosyjskim Rosniefcie. Jest wolnym człowiekiem i nikt nie może mu nakazać, gdzie ma pracować (choć zatrudnienie się byłego kanclerza Niemiec w rosyjskim Rosniefcie, nie będę przeczył, budzi niesmak). Natomiast to co mnie odrzuca, w tym co mówią obydwaj panowie, to obłuda i hipokryzja. Demokracji w Polsce nic nie brakuje. Obydwaj panowie doskonale o tym widzą. A D. Tusk i jego ugrupowanie Platforma, w pełni z tego korzystają.
Ale być może chodzi jeszcze coś innego. Jest takie powiedzenie. Każdy sądzi według siebie. Czyli obydwaj Panowie sami demokracji nie cenią, więc posądzają o to innych. Która z tych dwóch pobudek nimi kieruje, żeby rzucać oszczerstwa w stosunku do Polski? Przyznam się, że nie wiem.
Toteż ocenę w tej sprawie zostawiam czytelnikom.
Tadeusz Hatalski