Krachu nie będzie!

25 kwietnia, 2022 0 przez Henryk Piec

Kiedy czyta się niektóre komentarze po wyborach prezydenckich we Francji nie trudno odnieść wrażenie, że ich autorzy wieszczą jakiś niebotyczny wręcz krach w relacjach pomiędzy Warszawą a Paryżem. Przypomnijmy, że źródłem obecnego napięcia była wypowiedź premiera Morawickiego, który wypomniał prezydentowi Macronowi jego telefony do cara Rosji/Związku Radzieckiego, w czasie gdy wojska tego ostatniego harcując pustoszyły wschodnią Ukrainę. Nie dziwi więc, że „drogiemu Emanuelowi” (prawa autorskie Donald Tusk) skoczyło ciśnienie, bo przecież nikt nad Sekwaną nie przywykł do tego, by jakiś nuworysz znad Wisły pouczał jakiegoś Francuza do czego służą polityczne widelce (prawa autorskie Bartosz Kownacki: „To są ludzie (Francuzi), którzy uczyli się jeść od nas widelcami parę wieków temu”). Po reprymendzie Morawieckiego prezydent Macron miał zamknąć się  w sobie, kilka dni się nie golił, płakał po kątach, a na sam koniec zaczął chodzić w dresach…Kiedy się już otrząsnął nawyzywał Morawickiego od „antysemity” oraz gnębiciela środowisk LGTB+AGD+RTV+Q.

Z tej to interesującej wymiany zdań niektórzy analitycy wywiedli pogląd, że relacje polsko-francuskie zapadną się jak Baksik z Gąsiorowskim przed próbą aresztowania.  Stąd tylko krok od postawienia tezy, iż polski rząd porusza się po dyplomatycznych salonach jak słoń w składzie porcelany koreańskiej dynastii Joseon. Widać w tej tezie wielowiekowe piętno, które wypalone jest na przekonaniu, że opinie zachodnich polityków i tamtejszych społeczeństw ma dla nas ciężar Dekalogu. Dla rodzimych Europejczyków jest niczym słowo objawione, które na naszych oczach staje się ciałem i musi (nie ma wyboru) między nami zamieszkać.

Otóż nic takiego nie nastąpi. Żadnego krachu w relacjach polsko-francuskich nie będzie. Dla niezorientowanych posłużę się cyframi. Otóż pod koniec 2017 r. francuskie inwestycje w Polsce wynosiły 81 mld zł. Tymczasem polskie we Francji 2,9 mln zł. Piszę te słowa bez cienia pretensji do Francuzów, bo skoro sami nie potrafimy zbudować wozu drabiniastego, to musimy wraki sprowadzać znad Sekwany lub z innego złomowiska w Europie.  Gdyby jednak prezydent Macron zechciał wypiąć się na Polskę, to mu już inwestorzy francuscy wytłumaczą z czym je się ser Camembert. I wówczas żaden dres z naszywką CAP10 nie pomoże (jednostka wojskowa przeznaczona do dywersji, działań kontrterrorystycznych, sabotażu, uwalnianiu zakładników czy likwidacji celów o szczególnej ważności). Dla wyjaśnienia na koniec – pan prezydent Macron w wojsku oczywiście nie służył.

Henryk Piec