Strajk klimatyczny
17 marca, 2019Tłumy na Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. Uczniowie wyszli z lekcji, żeby protestować Uczniowie wyszli na ulice w trakcie zajęć szkolnych, żeby uświadomić politykom, jak ważne jest zatrzymanie zmian klimatycznych. “Temat traktowany jest tak powierzchownie, że uczniowie i uczennice muszą opuszczać lekcje szkolne, by zwrócić na niego uwagę” – piszą organizatorzy w mediach społecznościowych.
Dlaczego to uczniowie „wyszli z lekcji”, a nie na przykład poświęcili swój drogocenny czas po lekcjach? Kto (wreszcie) zapłaci nauczycielom, którzy jak rozumiem pieniądze (moje) za pracę przyjmą, bo przecież karnie stawili się przed pustą klasą i przez bite 45 minut „gadali do obraza”. Czy mam nieuzasadnione pretensję do uczniów? A skąd? Skoro nauczyciele potrafią grozić strajkiem w czasie egzaminów, to uczniowie też maja prawo mieć nauczycieli tam, gdzie zwyczajowo ich mają. Przykład idzie z góry.
Kilka lat temu w jednym z gdyńskich liceów w Czarny Piątek (kto pamięta te zloty) grono nauczycielskie szybciej zwolniło uczniów z lekcji, by ci mogli…tak, tak zdążyć na jakże słuszny protest! Czy taka postawa grona pedagogicznego nie była edukacyjna, a zarazem jakże szlachetna?
Jeżeli uczniowie „muszą” opuścić lekcje (jak sami piszą), to nic na to panie nie poradzisz. „Mus, to mus”– rzekłaby nieodżałowany rotmistrz Roch Kowalaki, oficer litewskich dragonów.
Jeden z internautów napisał: „Walczyć z falą plastiku. Niech każdy protestujący zrezygnuje ze swojej komórki, laptopa, tableta, itp. I co ? Koniec protestu?”. Uważam, że takie pytanie należy zadać przy kolejnym proteście. Już mi przepona chodzi od śmiechu na myśl o tych odpowiedziach.
Tak tylko grzecznie rzucam pomysł.
Konrad Dziecielski