Czasu mało, a roboty huk.

8 stycznia, 2020 0 przez Henryk Piec


„Otrzymałem zaproszenie jako prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na te uroczystości w Jerozolimie, ale oprócz tego zaproszenia jednoznacznie wynikało z niego i kontekstu sytuacji, że nie przewiduje się tam wystąpienia prezydenta Rzeczypospolitej” – powiedział prezydent Andrzej Duda. Jak dodał, postanowił, że nie pojedzie na wspomniane wydarzenie w Jerozolimie; ma się ono odbyć 23 stycznia w związku z rocznicą wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.

Decyzja prezydenta wydaje się być ze wszech miar rozumiała, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że na Polskę zostanie wylany kubeł pomyj.  Siedzieć bez możliwości riposty mija się z celem i narażałoby głowę państwa,  co za tym idzie majestat Rzeczpospolitej, którą Andrzej Duda reprezentuje, na niespotykane upokorzenie. Powiem więcej, jeżeli narracja w Jerozolimie będzie prowadzona w konwencji, którą ostatnio zaprezentował pan prezydent Putin, to obecność prezydenta Dudy uznałbym również za niewłaściwą. Dlaczego? Otóż prezydent Duda musiałaby się tłumaczyć, że Polacy przed i w czasie II wojny światowej nie byli wielbłądami. To nie jest zadanie dla prezydenta, ale dla wszystkich Polaków.

Teraz musimy sobie postawić pytanie dlaczego inne głowy państw będą mogły przemawiać, a tego przywileju odmówiono prezydentowi Dudzie? Trafia do mnie argument, że wielcy tego świata znaleźli sobie łatwy cel, chłopca do bicia, który na arenie międzynarodowej (co mnie oczywiście boli) nie gra w pierwszej lidze. Jeżeli ów chłopiec (Polska) dostanie kilka razy z tzw. liścia, to co będzie mógł zrobić? Nic. Popłaczemy, poskarżymy się na oczywistą niesprawiedliwość, schowamy swój wstyd głęboko i będziemy musieli żyć dalej. Zastrzegam, że gdyby opozycja zechciała wyciągnąć z tego wniosek, że Polska rządzona przez PiS to dno dna, a wcześniej na arenie międzynarodowej byliśmy potęga, co się zowie, to byłaby to idea na tyle niemądra, że nie warta głębszej analizy. W jednym zdaniu można ująć o następująco: III RP popełniła szereg rażących błędów, na czele z brakiem polityki historycznej, a jak wiadomo na pochyłe drzewo każda koza wlezie, a szczególnie ta, która sama ma sporo za uszami.

Inną sprawą jest zachowanie Izraela. Jeżeli Benjamin Netanjahu mówi: „Naszą wspólną odpowiedzialnością jest, by dbać o pamięć o ofiarach Holokaustu. Zagłada była straszną zbrodnią dokonaną przez III Rzeszę niemiecką. Będziemy pracować nad historycznymi kwestiami dotyczącymi Holokaustu. Jest oczywiste, że był on zbrodnią dokonaną przez Niemców na narodzie żydowskim, w tym też na Polakach pochodzenia żydowskiego”, to mamy prawo przyjąć,  że nie są to tylko puste tezy. Po czynach, a nie po słowach, ich poznacie. Z tego punktu widzenia brak zgody na wystąpienie prezydenta Dudy wydaje się być stanowiskiem wiece wymownym, ukazującym w jakim miejscu znajdują się relacje polsko-izraelskie.  

Co mamy teraz zrobić? Jak zwykle będziemy musieli gasić pożary, co zdaje się być już naszą narodową specjalnością. Ad rem. Miejscem kontrofensywy musi być obóz Auschwitz-Birkenau, wówczas pojawią się nam dwa obrazy – jeden z Jerozolimy, drugi z Polski. Powinniśmy oddać głos np. Naczelnemu Rabinowi RP oraz przewodniczącej Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, którzy ostatnio w mocnych słowach odpowiedzieli prezydentowi Putinowi, ale nade wszystko powinniśmy oddać głos tym, który przeżyli Holokaust i są gotowi dać świadectwo prawdzie. Również na terenie obozu powinna odbyć się dyskusja wybitnych (nie tylko polskich) historyków dotyczących tła Holokaustu. Wszystko to musi być tłumaczone i wysyłane, gdzie tylko się da. A tam , gdzie się nie da,  powinno być wysyłane trzy razy.  Jeżeli nie drzwiami, to oknem.  Tutaj jest duże miejsce do popisu dla Polskiej Fundacji Narodowej, która będzie mogła rozwinąć skrzydła do lotu, choć czasu mało, a roboty huk.  

Henryk Piec