Duda wygra 53:47!
9 lipca, 2020Ze Zbigniewem Girzyńskim, posłem PiS, rozmawia Henryk Piec
– Kto w najbliższą niedzielę będzie otwierał korki szampana?
– Pan prezydent Andrzej Duda.
– Rafałowi Trzaskowskiemu nie uda się zniwelować przewagi z pierwszej tury?
– W polityce nie ma rzeczy niemożliwych. Znam przykład, co prawda w wyborach samorządowych, gdzie dystans między kandydatami był większy, a mimo to, to ten drugi wysunął się na pierwszą pozycję. Tak było w czasie wyborów prezydenckich w Bydgoszczy w 2002 r, gdzie w I turze p. Jasiakiewicz zdobył 44,82 proc. głosów a p. Dombrowicz – 19,01 proc. W II turze głosy rozłożyły się inaczej: p. Dombrowicz uzyskał 54,62 proc. głosów a p. Jasiakiewicz – 45,38 proc. Tak więc „cuda” się zdarzają, ale najbliższą niedzielę – taka jest moja opinia – laur zwycięscy ponownie zostanie założony na głowę prezydenta Dudy.
– Jak Pan ocenia temperaturę mijającej kampanii wyborczej?
– Była to dziwna kampania, bo przebiegała w czasie pandemii. Jest to doświadczenie, którego nigdy wcześniej nie odczuliśmy na własnej skórze. Kto jeszcze kilka lat temu mógł przewidzieć, że kampania wyborcza będzie prowadzona w maseczkach i na dystans? Zaskoczeniem była również zmiana, a czasie już trwającej kampanii, kandydata głównej siły opozycyjnej. Natomiast nie była to kampania jakoś wyjątkowo brutalna, Wersalu oczywiście też nie było, ale ciosów poniżej pasa również nie zadawano.
– Zaskoczył Pana wysoki wynik Szymona Hołowni?
– I tak i nie. W mojej ocenie p. Szymon Hołownia nie posiada tego ciężaru gatunkowego, który wskazywałby, iż może osiągnąć dwucyfrowy wynik. Z drugiej strony w ostatnich latach objawiło się kilku „niepartyjnych” kandydatów m.in. Paweł Kukiz, którzy generowali spore zainteresowanie wyborców. Jednak czym innym jest zbudowanie własnego wizerunku w kampanii prezydenckiej, a czym innym trwałej siły, która może odegrać – w perspektywie długofalowej – jakoś rolę na scenie politycznej.
– Warto poszlochać przed kamerą?
– Nie chcę powiedzieć, że każdy chwyt jest dozwolony, bo czasami można przekroczyć cienką, niewidoczną linię i wówczas chwyt może okazać się kontr skuteczny.
– Wynik Krzysztofa Bosaka i Konfederacji.
– Jest to formacja, która na trwale zadomowiła się na polskiej scenie politycznej. Widać, że Konfederacji udaje się utrzymać swój elektorat przy sobie.
– Co Pana zaskoczyło w kampanii?
– Fatalne wyniki PSL-u i lewicy, które są dużo poniżej oczekiwań.
– Są to formacje schodzące?
– Nie. Tam popełniono błędy na poziomie np. dobierania kandydata, jak w przypadku p. Roberta Bieronia, który domagał się gwałtownej rewolucji obyczajowej. Jak widać elektorat lewicy, może i chce jakiejś rewolucji, ale nie w sferze obyczajowej. Natomiast PSL nie wykorzystało zawirowania wokół zmiany kandydata na urząd prezydenta w PO i zamiast przejąć ten elektorat i go „spieniężyć”, pomogła byłemu koalicjantowi. Tak oto napisano przepis na piękną katastrofę, bo elektorat tych dwóch formacji wybrał siłę skuteczniejszą, czyli Rafała Trzaskowskiego.
– Czyli jednak prezydent Duda.
– Tak. 53 do 47.
Dziękuję za rozmowę