Cytadela na statku

22 grudnia, 2020 0 przez Konrad Dziecielski

Piraci zaatakowali kontenerowiec M/S Port Gdynia. Do nieudanego ataku doszło na wodach Zatoki Gwinejskiej u wybrzeży Afryki. Piraci próbowali uprowadzić pływający pod maltańską banderą statek, który zmierzał do portu Bata w Gwinei Równikowej. Statkiem zarządzają Polskie Linie Oceaniczne. Załoga w porę dostrzegła napastników i schowała się w tzw. cytadeli. Wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk powiedział, że w tej sprawie został zorganizowany zespół zarządzania kryzysowego z udziałem premiera Mateusza Morawickiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.

W związku z wydarzeniem nasuwają się trzy kluczowe pytania: dlaczego polski statek z polską załogą pływa pod maltańską banderą, skoro od 5 lat Polską rządzi Dobra Zmiana, która na sztandarach złotymi zgłoskami wyhaftowała hasło repolonizacji? Co to jest cytadela? Dlaczego post factum powołano zespół kryzysowy w Polsce, a nie na Malcie. Najłatwiej odpowiedzieć na to ostatnie pytanie: bo rządzący chcą, aby społeczeństwo miało przeświadczenie, że ktoś nad czymś panuje.  Oczywiście nikt nad niczym, szczególnie już po wydarzeniu, nie panuje, co najwyżej palcem w nosie. Najsensowniejsza jest teza, że panom brakowało czwartego do brydża.

Wracają  do pierwszego pytania. Udało nam się odnaleźć artykuł p. Tadeusza Hatalskiego, który w 2019 r. na łamach Portalu Morskiego pisał m.in.: „Od czasu rozpoczęcia transformacji ustrojowej, przez blisko dwadzieścia pięć lat postępowała degradacja polskiej floty pod polską banderą. Polskie państwo przez lata nie interesowało się losami polskiej żeglugi. Teraz to się zmienia…Na początku lat 90., ówczesny minister przekształceń własnościowych poproszony o to, aby rząd podjął działania, które zapobiegną upadkowi Polskich Linii Oceanicznych, w odpowiedzi wyraził “głęboką” myśl: „A niech sami coś tam wymyślą!”. Może by i wymyślili, ale problem w tym, że reguły gry, według których prowadzona jest działalność gospodarcza, ustala państwo, a nie przedsiębiorstwo. Gdy w 1989 r., było jeszcze 247 statków i wszystkie pływały pod polską banderą, to w efekcie podejścia “a niech sami coś tam wymyślą”, obecnie mamy tych statków jedynie 94, w tym tylko 21 pod polską banderą. Natomiast w żegludze międzynarodowej, pod polską banderą są ich zaledwie cztery. Szczególnie dramatycznie wygląda ta statystyka w przypadku Polskich Linii Oceanicznych. W 1989 r. PLO posiadały 85 statków – wszystkie pod polską banderą (w 1976 było ich 176). Dzisiaj PLO ma dwa dwudziestoletnie statki i obydwa pływają pod obcą banderą (prawdopodobnie M/S Port Gdynia jest jednym z nich – przyp. redakcji). Tutaj trzeba powiedzieć wprost. Taki stan rzeczy nie jest winą polskich armatorów. Fundamentalną przyczyną zapaści polskiej floty pod polską banderą był brak nowoczesnych regulacji prawnych, adekwatnych do warunków w jakich funkcjonuje międzynarodowa żegluga morska. Obowiązkiem każdego przedsiębiorstwa, a więc także przedsiębiorstwa żeglugowego jest prowadzenie działalności w taki sposób, aby dochody przewyższały koszty. Źródłem przychodów armatora są frachty, które kształtuje światowy rynek żeglugowy. Z kolei rynek ten pozostaje pod wpływem wygodnych bander, gdzie kosztów na ubezpieczenia społeczne praktycznie nie ma. Przy obecnie obowiązujących u nas regulacjach, pozapłacowe koszty pracy na statku pod polską banderą są blisko trzynastokrotnie większe niż pod wygodnymi banderami. W efekcie eksploatacja statków pod polską banderą w żegludze międzynarodowej jest nieopłacalna. A to oznacza, że praktycznie niemożliwa (podkreślenie naszej redakcji). Taki stan rzeczy niesie jednak określone skutki. Bandera na statku morskim jest oznaką jego przynależności państwowej – to jest powszechnie wiadome. Ale to, że w wymiarze ekonomicznym bandera statku stanowi również o finansach publicznych państwa i gospodarki morskiej, wiadome jest już mniej. A prawda jest taka, że polski statek eksploatowany pod obcą banderą, praktycznie nie przynosi polskiemu państwu żadnych korzyści. Takie wpływy jak podatek tonażowy, opłaty rejestrowe, opłaty inspekcyjne, należności z tytułu obsługi formalno-prawnej, zasilają budżet i system finansowy państwa wygodnej bandery, a nie państwa polskiego”.

I ostatnie najciekawsze pytanie: Co to jest cytadela na statku? Jeśli statek nie ma własnej ochrony, a napastnicy forsują pokład, można schronić się w cytadeli – bezpiecznym, specjalnie przygotowanym pomieszczeniu, i tam oczekiwać na pomoc.   W 2010 roku piraci zaatakowali statek pod duńską banderą Mv Ariella na wodach Zatoki Adeńskiej. 25-osobowa załoga schroniła się przed piratami w pomieszczeniu, które przygotowano w maszynie sterowej.  Z pomocą ruszyli komandosi Królewskiej Duńskiej Marynarki Wojennej. Piraci uciekli. W tym samym roku  piraci wdarli się na pokład rosyjskiego zbiornikowca Mv Uniwersytet Moskiewski. I tym razem załoga schowała się w cytadeli. Kapitan skontaktował się z działającym w tamtym rejonie niszczycielem rosyjskim Marszał Szaposznikow. Rosyjscy komandosi odbili statek. W wyniku strzelaniny zginął jeden z piratów, a pozostałych 10 poddało się. Nikt z 23 osobowej załogi nie odniósł obrażeń. Cytadela okazała się skutecznym schronieniem dla załogi Mv Magellan Star, dowodzonego przez polskiego kapitana. Po ataku piratów  marynarze, wśród których byli Polacy, Rosjanie, Ukraińcy i Filipińczycy – schowali się w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu. Utrzymywali kontakt ze światem za pomocą telefonu satelitarnego.  Skuteczną akcję abordażu i odbicia okrętu transportowego USS DUBUQUE dokonała grupa US Marines. Uwolniono 11 członków załogi, która spędziła w cytadeli prawie dobę. Cytadelę wykorzystał też inny polski kapitan, dowodzący Mv Arilahi pod banderą ZEA z 21-osobową załogą i 3-ma nieuzbrojonymi konsultantami bezpieczeństwa.  Po ataku piratów somalijskich załoga ukryła się w specjalnie przygotowanym bezpiecznym pomieszczeniu. Wytrwała do przyjścia pomocy, mimo iż piraci wielokrotnie ostrzeliwali wejście do cytadeli, wpuszczali dym. Dobrze przygotowana załoga, wyposażona w aparaty oddechowe, jedzenie i wodę, mogła częściowo kontrolować statek i komunikować się z pobliskimi statkami i samolotami. Właściwe działanie kapitana, załogi i wykorzystanie cytadeli pozwoliło im bezpiecznie przetrwać ataki do momentu odbicia jednostki przez siły specjalne.

Konrad Dziecielski