Operacja się udała, p. Sławomir zmarł!

29 stycznia, 2021 1 przez Konrad Dziecielski

Długo zastanawiałem się nad napisaniem tego teksu. Rzecz dotyczy spraw ostatecznych, a więc materii wielce delikatnej, ocierającej się o sacrum. Chodzi oczywiście o zgon Polaka w szpitalu w Plymouth, którego Brytyjczycy – w akcie miłosierdzia – zagłodzili na śmierć.

Sprawa miała oczywiście aspekt polityczny, tak jak wszystko na tym świecie, w tym również cena chleba. Polska przyznała p. Sławomirowi (bo tak był przedstawiany w mediach) paszport dyplomatyczny oraz w ekspresowym tempie (jak na polskie warunki) sąd ubezwłasnowolnił p. Sławomira, co pozwoliło osobom trzecim podejmować decyzję w jego imieniu.

I co się stało? Nic się nie stało, bo od samego początku karty były rozdane: Brytyjczycy mieli w ręku i rękawach wszystkie asy, a Polacy mieli odtańczyć kontredansa, bo przecież nie po to przyszliśmy na tę „potańcówkę”, by podpierać ściany. 

Dlaczego Brytyjczycy nie tyle, że nie chcieli, ale wprost nie mogli wydać nam p. Sławomira? Właśnie dlatego, że na naszych oczach  toczy się spór cywilizacyjny, a my w tym konflikcie jesteśmy stroną zdecydowanie słabszą. W przeciwnym narożniku ustawiła się nie tylko Wielka Brytania, ale zasadniczo cała Zachodnia Europa.

Zastanówmy się, co by się stało gdyby wydano Polaka, a ten  w wyniku np. cudu wybudził się ze śpiączki, przeszedł proces rehabilitacji i…stanął na nogi? To dopiero byłaby jazda bez trzymanki. Nie po to budowano cały system łatwego przenoszenia ludzi do lepszego ze światów, by przyszli jacyś Polacy i postawili wszystko do góry nogami! Gdyby udało się uratować p. Sławomira, to w przyszłości ten przypadek  byłby przywoływany w każdej dyskusji, a zwolennicy eutanazji zepchnięci do defensywy. Dlatego też sprawa musiała umrzeć wraz z p. Sławomirem.

Próby podgrzewania tematu, jak wezwanie polskiego MSZ, by uznał brytyjskich sędziów decydujących od odłączeniu aparatury podtrzymującej życie p. Sławomira za persona non grata, należy postrzegać w kategoriach oczywistej fikcji politycznej. Inny pomysł, by ogłosić dzień żałoby narodowej, to czystej wody utopia, coś z pogranicza fantazji.

I na koniec, by sprawa była jasna: Brytyjczycy powinni wydać nam p. Sławomira. Jednak nie pierwszy to raz, gdy mają nas tam, gdzie światło bywa rzadkim gościem. 

Brawo, bis. Bukiet kwiatów dla solisty, reflektory gasną, kurtyna w dół, widownia opuszcza salę, zespół idzie na zimną wódeczkę.

Konrad Dziecielski