Kultura żebraków
1 czerwca, 2022Jutro do Polski przyjedzie Ursula von der Leyen, która ogłosi zatwierdzenie Krajowego Planu Odbudowy. W sumie, to i dobrze się stanie, bo oglądanie tego całego kontredansu, który momentami przechodził w kadryla było już niezwykle nużące, takie kiepskiej jakości widowisko bez żadnego napięcia. Polska został przykładnie przeczołgana, co zapewne zostanie zapisane – zwłaszcza przez polityków PiS – jako wiekopomny sukces, coś na miarę odsieczy wiedeńskiej. „Dajcie mi proszę, co łaska. Żebrak – też człowiek do diaska!” – śpiewał Jacek Kaczmarski i…wyśpiewał. W dawnych ciemnych czasach żebraków można było spotkać pod kościołami, gdzie schodził się lud boży. Wierzący, kierując się chrześcijańskim miłosierdziem zawsze jakoś grosz do ręki włożyli. Jednak nie była to profesja, którą warto byłoby wpisać do CV. Dzisiaj większość wyciąga po coś rękę i jest jeszcze z tego dumna. Etos pracy upadł, etos żebraczy kwitnie w najlepsze.
W 2010 r. w gazecie, której nie wszystko jedno napisano, że Niemcy z każdego przekazanego nam euro odzyskują (wraca do Niemiec) 85 centów. Günther Oettinger, unijny komisarz ds. budżetu i zasobów ludzkich powiedział: „Polacy wykorzystują pieniądze do składania zamówień w niemieckim przemyśle budowlanym, na zakup niemieckich maszyn i ciężarówek. Płatnikami netto, tak jak Niemcy powinni być zainteresowani w funduszach strukturalnych. Z ekonomicznego punktu widzenia, Niemcy nie są bowiem płatnikiem netto, ale odbiorcą”. Swego czasu Johannes Hahn, unijny komisarz d/s polityki regionalnej, oświadczył, że ta wielkość wynosiła aż 89 centów!
I nareszcie niemiecka gospodarka (i nie tylko) odetchnęła pełną piersią. Szampan leje się nad Sprewą, ale i nad Wisłą rząd liczy polityczne frukta. Wszyscy się cieszą, ale przyjdzie czas, że trzeba będzie pożyczki spłacić. Ale nie to jest najważniejsze. Raz but przyłożony do naszej szyi, w każdym momencie może wrócić na miejsce. Bo w Polsce ma być tak jak oni chcą, a nie my…
Konrad Dziecielski