Zakazana broń

8 listopada, 2019 0 przez Konrad Dziecielski

W Bielsku-Białej grupa rekonstruktorów historycznych prezentowała przedszkolakom broń, ściślej rzecz ujmując atrapy broni. Czym się różni atrapa od oryginału? Różnica między nimi jest taka, jak między krzesłem, a krzesłem elektrycznym. Na obu można spocząć, z tym że na jednym z nich spocząć można na wieczność. Tymczasem jacyś rodzice uznali, że nauka o patriotyzmie (czego elementem był pokaz replik), to coś niezwykle groźnego i powiadomili Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych (tak, coś takiego występuje w przyrodzie) – Jeżeli sami rodzice zwracają się do nas i mówią: “powiedzcie, które to przedszkole, który to żłobek, bo ja nie chcę, żeby moje dziecko tam trafiało”, to znaczy, że coś jest na rzeczy – powiedział Konrad Dulkowski z ośrodka tego i owego. Logika iście powalająca i przypomina monolog tow. Waciaka, który po wprowadzeniu stanu wojennego na egzekutywie PZPR stwierdził, że „skoro towarzysze z centrali stan wprowadzili, to znaczy, że był on Polsce ludowej potrzebny”. – Kontakt dzieci z bronią palną bez odpowiedniego wprowadzenia i przygotowania psychologicznego, normalizuje przemoc i może wywołać głęboki szok. Problematyka wojny jest jednoznacznie brutalna – pistolety służą do ranienia i zabijania. Kontekst etyczny sytuacji wymaga wrażliwego zaadresowania, bo kategorie śmierci i konfliktów zbrojnych to nie jest prosty temat. Pasjonaci historii, którzy deklarują, że w życiu kierują się zasadą “Bóg-Honor-Ojczyna”, nie mają żadnych kompetencji, aby omawiać takie wątki z dziećmi – napisano na grupie “Dziewuchy Dziewuchom”. Rozumiem, że „edukacja seksualna” dla przedszkolaków opisana w wytycznych UNESCO już żadnego „głębokiego szoku” u dzieci wywołać nie może? Bo i skądże!!! Że o kompetencjach seks-edukatorów nie wspomnę, bo te mogliśmy zobaczyć w filmie „Inwazja”, gdzie seks-edukatorów nagrano ukrytą kamerą. Pełna profeska – jak mawia nasza młodzież.

Nic wiec dziwnego (w tym systemie edukacji), że gdy do restauracji wchodzi grupa uzbrojonych żołnierzy, to jeden z ojców ledwo co nie dostał zawału buta. Żołnierze + broń = szok poznawczy. Sam już nie wiem w jakim kraju żyję! Kilka lat temu umiłowany premier nasz (Donald) Tusk mówił, że nie wiadomo czy dzieci pójdą do szkoły, bo różne scenariusze pisane są cyrylicą! Blady strach padł na Polaków, ale tylko na nielicznych. Niezależnie od tego czy bredził, czy też nie (wyszło na to jednak, że bredził), to Polska jest krajem frontowym. Tym bardziej dziwi fakt, że część obywateli w ogóle nie ma o tym zielonego pojęcia. Takie fioletowe krówki pasące się na soczystych pastwiskach, które wznoszą oczęta ku niebu, dziękując za pożywienie, jednocześnie niepomni, że właśnie o to chodzi, by dupa urosła, bo przecież udziec, to przednie mięso. Zarówno P. Dulkowskiemu, temu zszokowanemu ojcu jak i Dziewuchom chcę powiedzieć, nie sądźcie (jeżeli do czegoś już dojdzie), że cokolwiek zostanie wam oszczędzone. Terror okupanta zawsze jest ślepy, uderza w tych , którzy mają broń schowaną i potrafią się nią obsługiwać, jak i tych, którzy na oczy żadnej broni nie widzieli (bo nie chcieli),a tym bardziej nie potrafią jej obsługiwać.

Jak ocalić takie jagnię, które samo wilka pragnie?

Konrad Dziecielski