Jak dobre zamienić na gorsze.

19 lutego, 2020 0 przez Bartosz Józwiak

Przez polski parlament przepchnięto w ostatnich tygodniach w trybie arcypilnym kolejny ustawowy koszmarek nowelizujący ustawę Prawo Łowieckie oraz szereg innych ustaw. I aż chciałoby się powiedzieć: Panie Boże, chroń nas przed takimi nowelizacjami, a najlepiej przed politykami w ogóle! Pisałem już wcześniej na łamach Łowca, że czasy idą dla myśliwych ciężkie i rzeczywiście tak jest. Polityczny „prezent” noworoczny w postaci wspomnianej nowelizacji niestety wpisuje się w ten trend. Dlaczego?

Po pierwsze, wyjątkowo nieprzemyślane rozwiązanie legislacyjne i postępowanie większości sejmowej spowodowało, że w poprzedniej kadencji Sejmu, w wyniku manipulacyjnej i mijającej się z prawdą wypowiedzi posła Suskiego z PO zmieniono dobre, funkcjonujące przepisy. Pozwalały one stosownym organom na karanie chuliganów przeszkadzających w legalnie wykonywanych polowaniach. I w wyniku tych działań pod pretekstem, że uchylane przepisy pozwalają myśliwym wyganiać ludzi z lasu (argument nielogiczny, nieprawdziwy i zwyczajnie głupi), zniesiono odpowiedzialność karną chuliganów – mogli oni odtąd zakłócać polowania wedle własnego widzimisię i bez konsekwencji. Teraz, w nowym legislacyjnym bublu, funduje się myśliwym miraż ochrony wskazując, że stosowne służby będą zabezpieczać polowania wykonywane w celach odstrzału zwierzyny, związane z likwidacją ASF. Oznacza to, że dopiero teraz będzie można realnie zamknąć wstęp do lasu dla wszystkich. Nie tylko dla ekoterrorystycznych chuliganów ale także dla zwykłych ludzi. Nie jest to powód do radości. Poprzedni mądry przepis, pozwalający  w sposób niekonfliktowy pogodzić potrzeby myśliwych i zwykłych ludzi chcących po lasach spacerować, zastąpiono wyjątkowo niemądrym, który bez wątpienia doprowadzi do niepotrzebnych nikomu napięć i konfliktów. Skończy się to, co nietrudno przewidzieć, ostatecznym zszarganiem wizerunku myśliwych w oczach społeczeństwa. I to bez naszej winy. Reakcji Ministra Środowiska niestety brak – trudno bowiem reagować na coś, na czym się nie zna. Zresztą niewiele mnie to dziwi w sytuacji kiedy: Ustawy o działach (ustalającej zakres kompetencji obu ministerstw wykreowanych na bazie ministerstwa środowiska) brak, minister Woś chyba nie wie gdzie i po co się znalazł, a minister Kurtyka podejmuje wyjątkowo, napiszę delikatnie, niemądre decyzje personalne czym z jednej strony potwierdza, że o łowiectwie i środowisku łowieckim nie ma zielonego pojęcia, a z drugiej topi swoje ugrupowanie polityczne, które w oczach 100 tys. myśliwych staje się wyborczo nieakceptowalne. A w tym konkretnym przypadku wystarczyło zapytać. Ale po co? U nas ministrowie są wszechwiedzący i nieomylni.

Po drugie fatalny, ale przecież nieprzypadkowo umieszczony w nowelizacji przepis, że od teraz Łowczego Krajowego będzie wybierał Minister. Ale już nie z 3 proponowanych mu przez Naczelną Radę Łowiecka kandydatów. Nie, teraz minister będzie mógł mianować kogo tylko zechce. Jak się kończą takie sytuacje, łatwo przewidzieć. Jest to bowiem nic innego jak powolny demontaż polskiego łowiectwa, bo naturalną konsekwencją nowych przepisów będzie systematyczne wygaszanie PZŁ. Czy dlatego musiał odejść z funkcji ministerialnej śp. Prof. Szyszko i zastąpić go minister „zadaniowy”? Czy to dlatego trzeba było przyjąć fatalne zmiany ustawowe oraz podpromować ekoterrorystów? Polityka to gra brutalna, a jej ofiar nikt nie opłakuje. Nas również nie będzie.

I na sam koniec absurdalny przepis nakazujący funkcjonariuszom służb mundurowych, którzy posiadają uprawnienia myśliwskie, obowiązkowy odstrzał dzików pod „rozkazami” swoich przełożonych. Rzecz absolutnie kuriozalna. Nie można wszak nikogo zmuszać do wykorzystywania prywatnie uzyskanych uprawnień w wykonywaniu zadań powiedzmy to wyraźnie: pseudosłużbowych. Zresztą po co funkcjonariusze, może od razu czołgi i napalm? Wszak najlepiej wybić zwierzynę do zera.

A jeśli ktoś sądzi, że te zapisy da się zmienić, jest w błędzie. Dałoby się, gdyby były wynikiem niedopatrzeń. Niestety nie są. Wszystko wskazuje na głęboko logiczną kontynuację szerszego, długofalowego planu, na końcu którego majaczą niczym widmo komercyjne przetargi na obwody łowieckie. Ale nie tylko.

W konsekwencji działań Ministerstwa Rolnictwa, miotającego się od ściany do ściany i próbującego walczyć z ASF, czyli z czymś, z czym, moim zdaniem, do końca walczyć się skutecznie nie da bez radykalnego ograniczenia hodowli trzody chlewnej (inna rzecz czy należy walczyć tak maniakalnie z chorobą niegroźną dla ludzi – niektóre kraje z nią nie walczą), skończy się polski model łowiectwa, PZŁ, upadnie wizerunek polskich myśliwych itd. Gdyż niestety tak się kończą eksperymenty legislacyjne i nasza własna nonszalancja. Bo to także my, myśliwi, przegapiliśmy moment, w którym chyba wydano na nas wyrok.

Bartosz Jóźwiak, prezes Unii Polityki Realnej