Odszedł gdynianin z wyboru, aktor i człowiek „Solidarności”
9 marca, 2020Z ogromnym żalem przyjęliśmy smutną wiadomość o śmierci śp. Andrzeja Popiela h. Sulima, człowieka „Solidarności”, aktora teatralnego i filmowego, bas-barytona, od 1974 roku członka zespołu Teatru Muzycznego w Gdyni. Zmarł w środę 19 lutego br. w Gdyni, a został pochowany w piątek 6 marca br. w grobie rodzinnym na cmentarzu rakowickim w Krakowie.
Śp. Andrzej Popiel był aktywnym działaczem NSZZ “Solidarność”. W stanie wojennym wspierał rodziny internowanych. Do ostatnich dni żywo komentował otaczająca nas rzeczywistość społeczno – polityczną. Znany w Gdyni przede wszystkim, jako współtwórca i wykonawca Gdyńskiej Drogi Krzyżowej, mającej wieloletnią tradycję. Uczestniczył rokrocznie w grudniowych obchodach tragedii 1970 roku, jako lektor.
Pochodził z niezwykle patriotycznej i religijnej rodziny, urodził się w Krakowie (24 stycznia 1936) jako drugie dziecko Kazimierza Popiela (1898–1957), inżyniera górnictwa, pracującego w przemyśle naftowym; oraz Anny z domu Latinik (1902–1969), późniejszej urzędniczki Sądu Metropolitalnego w Krakowie, odznaczonej krzyżem PRO ECCLESIA ET PONTIFICE; wnuk gen. Franciszka Ksawerego Latinika i Heleny z domu Stiasny-Strzelbickiej.
Jego starszą siostrą była Irena Maria „Ika” Popiel (1925-2010), późniejsza siostra benedyktynka sakramentka, Matka Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, przeorysza klasztoru benedyktynek sakramentek w Warszawie, pomysłodawczyni i współzałożycielka Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce. J. E. Kardynał Józef Glemp, w dniu 8.12.1997 r., wyróżnił ją odznaczeniem ECCLESIAE POPULOQUE SERVITIUM PRAESTANTI.
Dziadek, gen. dyw. Franciszek Ksawery Latinik zasłynął, jako dowódca polskich wojsk biorących udział w walce o Śląsk Cieszyński (Zaolzie) w 1919, a następnie, w 1920 jako wojskowy gubernator Warszawy a podczas działań pościgowych, jako dowódca Grupy Południowej 6 Armii. Ojciec Kazimierz Popiel wziął udział w Wojnie Obronnej 1939. jako żołnierz 10 Brygady Kawalerii. Wraz ze swoją jednostką przeszedł szlak bojowy, po czym przekroczył granicę polsko-węgierską i znalazł się w internowaniu. Po wkroczeniu na Węgry sił niemieckich, Kazimierz Popiel został aresztowany przez Gestapo w mieście Eger i zesłany do KL Dachau.
W latach 30. Popielowie mieszkali w Borysławiu, a potem we Lwowie, gdzie Andrzej Popiel spędził pierwsze lata dzieciństwa. Aby uniknąć wywózki na wschód, pozostała we Lwowie matka Anna Popielowa w 1940 roku przeniosła się wraz z dziećmi na stałe do domu swoich rodziców, do Krakowa.
Po wojnie śp. Andrzej Popiel działał m.in. w Studenckiej Estradzie Rozrywkowej w Krakowie gdzie debiutował w 1955 roku, a następnie gościnnie wystąpił w początkach Piwnicy pod Baranami. Występował także w programach estradowych zawodowych zespołów wojskowych.
W 1974 roku związał się z Teatrem Muzycznym w Gdyni, gdzie został przyjęty do zespołu przez Danutę Baduszkową. Został wówczas na dwa tygodnie przed premierą obsadzony w głównej roli w Przygodach Sindbada Żeglarza. Przez kolejne lata Andrzej Popiel był członkiem zespołu Teatru Muzycznego w Gdyni. W latach 70. i 80. był obsadzany zazwyczaj w rolach pierwszoplanowych, od lat 90. w rolach drugoplanowych, m.in. jako rabin w Skrzypku na dachu w inscenizacji Jerzego Gruzy (1984) – spektaklu wystawionym również w Teatrze Wielkim w Warszawie (1993). W inscenizacji Pana Tadeusza w reżyserii Adama Hanuszkiewicza na deskach Teatru Miejskiego w Gdyni odegrał rolę Podkomorzego (1991).
We wspomnieniach powtarzał, że lata 80 były dla niego nadzieją, a grając w „Kolędzie Nocce” (muzyka Wojciech Trzciński, libretto Ernest Bryll; premiera spektaklu odbyła się 18 grudnia 1980 r. w Teatrze Muzycznym w Gdyni; przedstawienie reżyserował Krzysztof Bukowski) czuł powiew zmian.
Odeszła do lepszego świata osoba prawa, prostolinijna i oddana Polsce, ale przede wszystkim dająca nam tak wiele wzruszeń, ze swojej gry aktorskiej. Po swoich przodkach odziedziczył energiczne usposobienie i jasność umysłu – odznaczał się wielką prostotą, bezpośredniością, szczerością i pokorą.
Osobiście, znałem Andrzeja przede wszystkim, jako wieloletniego sąsiada i parafianina tego samego kościoła w gdyńskiej dzielnicy Grabówek, z którym mieliśmy okazje wielokrotnie wymieniać poglądy na przeróżne tematy, był cudownym interlokutorem.
Pamiętam jakby to było dzisiaj, był na moim ślubie w kościele św. Rodziny w 2001. a po nabożeństwie wręczył mi prezent – mały obrazek z moim herbem rodowym: Ślepowron. Kilka miesięcy temu widziałem go ostatni raz na ulicy w samym centrum Grabówka. Żal ściska, że nic wcześniej nie wiedziałem i nie mogłem uczestniczyć w nabożeństwie za Jego duszę w naszej gdyńskiej parafii (niestety przed paroma miesiącami się przeprowadziłem i ta smutna informacja nie dotarła do mnie na czas), ale obiecuję modlitwę i zachęcam do niej innych. Mam nadzieję, że znajdę kiedykolwiek grób Andrzeja w Krakowie, aby zapalić lampkę. W każdym razie Cześć Jego Pamięci i R.I.P.
Mariusz A. Roman