Chrześcijanin w dobie koronawirusa

12 marca, 2020 0 przez Mariusz Roman

„Jeżeli chcesz Mnie naśladować, To weź swój krzyż na każdy dzień i chodź ze Mną zbawiać świat w kolejny już wiek” śpiewają rokrocznie pokolenia Polek i Polaków w czasie Wielkiego Postu w polskich kościołach. Słowa te odnoszą się wprost do sensu cierpienia. Tylko czy współcześnie ten sens jest postrzegany tak samo jak w dobie naszych przodków?

Ekspiacja to wsparte łaską Miłosiernego Boga działanie chrześcijanina, mające na celu przekształcenie grzechu w cierpienie miłości, które oczyszcza i wyzwala – tyle definicja, jedna z najprostszych. Pozostając w temacie rozszerzmy tą definicję o konkretne świadectwo, proponuję jedną z tych historii o których jakże niewygodnie jest nam ostatnio pamiętać, a które to historie warto przytaczać zwłaszcza w czas Wielkiego Postu.

Oto ona: Na spacerze z ojcem pięcioletnia Marta Robin zawiesiła na drzewie krzyż bez podobizny Jezusa. Była zdziwiona tym widokiem. Na jej pytanie “Gdzie jest Jezus?” ojciec odparł, że tu Go nie ma. Bystra dziewczynka stwierdziła, że na tym miejscu powinni się znaleźć oni sami… Gdy miała 16 lat, ciężko zachorowała.

Po pewnym czasie przestała jeść, nie mogła wstać z łóżka i nie była w stanie znieść światła. Po trzech latach objawiła się jej Matka Boża. Po tym spotkaniu Marta wyzdrowiała. Jednak nie na długo. Bóle wróciły. Zapadła w trzytygodniową śpiączkę, podczas której spotkała się ze św. Teresą i Teresą od Dzieciątka Jezus. Ta druga złożyła jej propozycję – może od razu pójść do nieba albo wrócić na ziemię i tam przyjąć ofiarę w intencji Kościoła i życia chrześcijańskiego we Francji. Ostatecznie zgodziła się na cierpienia.

Przez 52 lata życia Marta nie spała, nie jadła i nie piła. Sceptycy bacznie ją obserwowali, ale nie mogli udowodnić, że kłamie. Gdy chcieli jej podać wodę do picia, ta spływała po policzkach na tacę. Jej jedynym pokarmem było Ciało Chrystusa, które przyjmowała w każdy czwartek. Mimo że jej ból był już nie do zniesienia, wciąż prosiła Boga o nowe cierpienia. Wiedziała, że jej ofiara pomoże innym grzesznikom. Marta nie umarła ze starości, ale na skutek cierpień, jakie zadawał jej szatan. Zmarła stosunkowo niedawno, 6 lutego 1981.

Oczywiście nie każdy z nas już za życia zostaje świętym. Nie można wymagać heroicznych postaw – powiedzą inni, którzy będą przekonywać, że tylko życie w pełni sprawnej osoby ma sens, a terminalnie chorych należy poddawać eutanazji. A co w zamian: „hulaj dusza, piekła nie ma” – podpowiada kusiciel. Świat pełnej rozkoszy, galopującej konsumpcji i hedonizmu i nagle wszystko rozsypuje się jak domek z kart: koronawirus, burzy dobre samopoczucie.

Strach, panika, pandemia… Dlaczego to nas spotyka? W życiu rzadko dzieje się coś przypadkiem. Wiele sprzecznych i mieszanych odczuć miota rozkołataną duszą. Chciałoby się rzec – nie dajmy się zwariować. Zaczerpnijmy stamtąd, skąd czerpali siłę nasi przodkowie. Znajdźmy ukojenie w naszej wierze, pojednajmy się z Panem Bogiem… Ale dla tego przykładu nie wszędzie jest już to możliwe. Bo w takich Włoszech na ten przykład kościoły zamknięte, a sama eucharystia groźna i niedostępna. Dezercja? Głupota? Nie. To wciąż ten sam kusiciel, wciąż realizujący swoje niecne cele.

Epilog

Na jednym z ostatnich posiedzeń, gdy już było wiadomo, że zginie, Ojciec dał mamie mały metalowy grzebyk i powiedział, żeby koniecznie kupiła książkę Tomasza á Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”. Chciał, żeby mama codziennie czytała nam fragmenty tej cudownej książeczki. „To ci da siłę” – powiedział do niej. Bardzo sobie cenię tę książeczkę i przez cały czas ją czytam. Jest to także testament dla mnie – wspominała po latach Zofia Pilecka – Optułowicz.

Polecam, ja także często sięgam od lat, do tej małej książeczki i wszystko staje się bardziej do zniesienia… Koją proste stwierdzenia, polecam do przemyślenia najmocniejszy (jak dla mnie) fragment, będący jednocześnie wciąż niedoścignionym ideałem chrześcijaństwa.

“Kiedy już dojdziesz do tego, że utrapienie stanie ci się słodkie i polubisz je dla Chrystusa, wiedz, że dzieje się z tobą dobrze, bo znalazłeś raj na ziemi. Dopóki ciężko ci cierpieć i starasz się przed krzyżem uciec – źle z tobą; lęk przed cierpieniem wszędzie za tobą pójdzie”. (za: Tomasz A Kempis, “O naśladowaniu Chrystusa”, II, 12, 11)

Mariusz A. Roman