Wróg publiczny numer jeden

31 marca, 2020 0 przez Redakcja

cz.1

Przewodniczący Mao nauczał: „Między nami, a wrogiem należy przeciągnąć wyraźną linię!”. Prawdopodobnie chodziło mu o to, żeby linia ta jednoznacznie odkreśliła nie tylko rewolucjonistów od imperialistów, lecz przede wszystkim, by jej istnienie uniemożliwiło raz na zawsze dialog pomiędzy walczącymi stronami. W Niemczech Zachodnich linię tę wyznaczyły z jednej strony brutalne zamachy terrorystyczne Frakcji Armii Czerwonej, z drugiej bezduszność funkcjonariuszy niemieckiego państwa.

Wszystko zaczęło się w 1967 roku studencką rewoltą – wizytą perskiego szacha w Berlinie Zachodnim, niedorzeczną śmiercią Benno Ohnesorga, zamachem na Rudolfa Dutschke’go, żądaniami rozliczenia polityków z nazistowskiej przeszłości, protestami przeciwko amerykańskiej inwazji na Wietnam, ulicznymi zamieszkami, strugami wody z policyjnych armatek, wreszcie podpaleniem w kwietniu 1968 roku dwóch frankfurckich domów towarowych, wyrokiem skazującym przyszłych terrorystów na trzy lata więzienia i ich ucieczką do Paryża.

Taki mnie więcej był prolog tamtej dekady – dekady młodzieżowego buntu przeciwko państwu i jego mieszczańskim wartościom, dekady rebelii, nadziei, miłości i wiary w sprawiedliwość. Dzisiaj, po niemal półwieczu, jakie minęło od powołania R.A.F. wiadomo już powszechnie, że legenda Niemieckiej Jesieni nie była ani tak romantyczna, ani czysta, jak chcieliby ją zapamiętać lewicowi historycy.

Antyrasistowska introdukcja

Ulrike Meinhof, Andreas Baader, Gudrun Ensslin, Jan-Carl Raspe i Holger Meins, w tworzeniu tej legendy odegrali najtragiczniejszą z możliwych rolę. Zainspirowani swoiście pojmowanymi ideami równości, wolności i sprawiedliwości dziejowej, dokonali serii spektakularnych zamachów bombowych, porwań, zabójstw politycznych i napadów na bank.

Pod koniec lat 60., Meinhof, Baader i Ensslin, którzy tworzyli ideowy trzon przyszłej organizacji terrorystycznej, opracowali koncepcję zbrojnej ofensywy przeciwko „państwu, rządzonemu przez morderców z Oświęcimia”. Wzorując się na latynoamerykańskich bojówkach miejskich, założyli lewacką grupę terrorystyczną, która przez niemiecką prasę brukową obwołana została Bandą Baader-Meinhof. Na początku roku 1970 jej twórcy przyjęli nazwę Frakcja Armii Czerwonej (Rote Armee Fraktion). Wkrótce mottem ich działania stało się hasło: „Bomby przeciwko aparatowi ucisku rzucamy również w świadomość mas” – pełen program R.A.F., Meinhof, Ensslin i Baader upublicznili w maju 1970 roku w zachodnioberlińskim piśmie podziemnym „883”. Kierownictwo grupy stwierdziło w nim m. in. – że czas debat i ulicznych wieców dobiegł końca, teraz pora na zbrojny opór, uliczne walki z policją, rozboje, zamachy na przedstawicieli establishmentu.

„Oni mają broń, my nie – nauczała Gudrun Ensslin. – Dlatego musimy się uzbroić”.

Nie gadać, tylko strzelać

Oficjalną datą narodzin R.A.F. jest 14 maja 1970 roku. Tego dnia była studentka germanistyki, anglistyki i pedagogiki, właścicielka niewielkiego wydawnictwa, Gudrun Ensslin oraz znana z antyimperialistycznych wypowiedzi publicystka hamburskiego pisma „Konkret”, Ulrike Meinhof, zorganizowały uwolnienie dziennikarza Andreasa Baadera. Wkrótce po odbiciu z rąk policji swojego lidera, Meinhof, Baader, Ensslin, Meins, Mahler i kilku innych sympatyków R.A.F. udało się do Jordanii, gdzie w obozach palestyńskich partyzantów odbyli przeszkolenie bojowe.

Na początku 1971 roku Hans-Dietrich Genscher, ówczesny federalny minister spraw wewnętrznych, powołał policyjną specgrupę o kryptonimie „Bonn”. Jej zadaniem było unieszkodliwienie, jak to określono, „Baadera i innych”. Kilka miesięcy wcześniej rozwiązana została ostatnia komórka Socjalistycznego Związku Niemieckich Studentów (Sozialistischer Deutscher Studentenbund), do którego oprócz późniejszego przywództwa R.A.F. należał także lider Niemieckiej Jesieni, Rudi Dutschke. Tego rodzaju posunięcia władz podgrzewały i tak rozpalone nastroje społeczne. Młodzi mieszkańcy RFN coraz wyraźniej dzielili się na zwolenników działań parlamentarnych i na tych, którzy „sprawiedliwości dziejowej” woleli dochodzić poza Bundestagiem. Obie strony rysowały już swoją „wyraźną linię”, za którą nie mogło być już mowy o jakimkolwiek porozumieniu. W najbliższej przyszłości pomiędzy funkcjonariuszami państwa, a jego oponentami obowiązywać miała jedna jedyna zasada: „nie gadać, tylko strzelać”.

Po powrocie do Niemiec aktywiści R.A.F. dokonali serii spektakularnych napadów na banki. Zdobyte pieniądze wykorzystali do przygotowania kryjówek, wynajmu mieszkań, magazynów, garaży, kupna samochodów, broni i fałszywych dokumentów. W tym czasie doszło także do pierwszych aresztowań. W ciągu jednego roku, pomiędzy majem ‘70 i ‘71, specgrupie „Bonn” i Urzędowi Ochrony Konstytucji udało się zatrzymać 12 osób podejrzanych o przynależność do R.A.F. – osiem z nich zostało aresztowanych.

Poważna wpadka miała miejsce w połowie lipca ‘71 roku. Podczas akcji, opatrzonej kryptonimem „Kora”, zginęła Petra Schelm – terrorystka została zabita w pociągu, strzałem z pistoletu maszynowego w lewe oko. Jej towarzysz Werner Hoppe został aresztowany. Śledztwo wobec funkcjonariusza policji zostało umorzone. We wrześniu tego samego roku Federalny Urząd Kryminalny zastosował po raz pierwszy w historii kryminalistyki elektroniczną obróbkę danych osobowych. Dzięki niej w krótkim czasie sporządzone zostało archiwum, zawierające odciski palców prawie trzech milionów domniemanych terrorystów. Kolejnym krokiem socjalistyczno-liberalnego rządu Willego Brandta było wprowadzenie obowiązku meldunkowego i wyłączenie lewackich ekstremistów i ich sympatyków z życia publicznego.

4 grudnia 1971 policja zabiła kolejnego członka R.A.F. – był nim Georg von Rauch, zastrzelony z odległości jednego metra podczas przeszukania samochodu. Również i w tym wypadku, mimo ewidentnego przekroczenia koniecznej obrony, cywilny funkcjonariusz policji został uwolniony od wszelkich zarzutów. Parę dni później, w trakcie napadu na bank w Kaiserslautern, postrzelony śmiertelnie został z kolei policjant. Następny zginął 2 marca ‘72 we Frankfurcie, zastrzelony podczas aresztowania dwóch aktywistów R.A.F. Manfreda Grashofa i Wolfganga Grundmanna. Jeszcze tego samego dnia w Augsburgu zginął Thomas Weißbecker, do którego z odległości zaledwie dwóch metrów oddali strzały funkcjonariusze oddziału specjalnego policji.

Krzysztof Maria Załuski

cdn