Nie moje małpy

14 maja, 2020 0 przez Henryk Piec

Widzę, że nie dojdziemy do porozumienia w kwestii, co budowano (nadal buduje się) na Zachodzie. Pan Redaktor Hatalski twierdzi, że czystej krwi kapitalizm, a ja, że socjalizm z ludzką twarzą. Przy czym, co chcę wyraźnie zaznaczyć, moja ocena dotyczy wyłącznie okresu sprzed ‘89 roku, gdyż dzisiaj na Zachodzie realizowana (forsowana) jest koncepcja Altiero Spinelliego (nazywanego już otwarcie ojcem Zjednoczonej Europy) włoskiego komunisty, znaczy się czerwonego oszołoma. Przypomnę jedynie, że w 2019 r. Grupa Spinellego liczyła w PE 110 europosłów, w tym kilku Polaków. Małymi kroczkami zmierzamy więc w kierunku wielkiego scentralizowanego europejskiego państwa, gdzie towarzysz z Brukseli będzie liczył p. Kowalskiemu ilość kalorii w pączku. Ale – przepraszam za słownictwo – pal sześć, co budowano (buduje się) na Zachodzie, niech i tam sobie stawiają nawet i piramidę na głowie, byleby to dziwadło nie spadło w naszym kierunku. Jeżeli Wielce Szanowny Pan Reaktor Hatalski uważa, że tam panował i panuje kapitalizm, to niech im to – i red. Hatalskiemu oczywiście – wyjdzie na zdrowie!  Ja jednak wolałbym (och, mam takie niepoprawne marzenie), by mojej Ojczyźnie wyszło na zdrowie… lepiej, a nawet dużo lepiej.

Twierdzę, a mam na to empiryczne dowody, że III RP w całej swej rozciągłości, nie wyłączając rządów PiS, nie chce zrzucić z siebie jarzma PRL-u.  Immanentnym elementem socjalizmu jest realne ograniczenie prawa własności. I chociaż art. 64 Konstytucji mówi wprost, ze „Każdy ma prawo do własności, innych praw majątkowych oraz prawo dziedziczenia”, to jednak już w pkt. 3 już sprowadza nas boleśnie na ziemię: „Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności”. I o tym pisałem w poprzedniej polemice, a nie o reprywatyzacji, która oczywiście sama w sobie stanowi osobny temat do dyskusji.

Zmiana prawa w tym zakresie doprowadziłaby do zasadniczej zmiany ustrojowej państwa!!! Przykład? Proszę bardzo! W Warszawie działa sobie spółka „Srebrna”, która na własnym gruncie chciała wybudować wieżowiec, czy też dwa. W okolicy wieżowce stoją, a jakże, ale spółka „Srebrna” żadnych drapaczy chmur tam nie postawi, choćby były ze szczerego złota wysadzanego diamentami. Oczywiście nie postawi do czasu, kiedy to w Warszawie nie zmieni się władza z PO-wskiej na PiS-wską, bo spółka „Srebrna” kojarzona jest z osobami powiązanymi z tą ostatnią formacją.  Gdyby spółka „Srebrna” sprzedała majątek (dajmy na to) spółce „Złotej”, w której udziały mieliby ludzie powiązani z PO, to jestem jakoś dziwnie przekonany, że wszystkie dotychczasowe przeszkody zniknęłyby w mig, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Bo widzi pan – szanowny red. Hatalski – u nas mało ważny jest wpis do księgi wieczystej, a najważniejszy jest człowiek z pieczątką. Bez człowieka z pieczątką socjalizm chwieje się na nogach i chwyta, jak pijany, płota!

Zapewne stwierdzi pan, że brak tu logiki, bo jak to możliwe, by p. Jarosław Kaczyński budował i wspierał system, który jemu również podcina skrzydła?  Po pierwsze nie jemu, a spółce, bo sądzę, że jak p. Kaczyński chce coś prywatnie załatwić – jak to mówią u nas na Kaszubach – na gminie, to ma to podane na tacy pod sam nos. No i przecież PO w Warszawie rządzić wiecznie nie będzie. Po drugie łatwiej jest z jednej kieszeni wyjąć 700 zł, a do drugiej włożyć 500.  Nie wymaga to żadnych zmian ustrojowych, są to proste tańce harnasia, na którego onegdaj wołali Janosik, a którego słusznie powieszono za żebro, co stanowiło akt dziejowej sprawiedliwości, jakże rzadko spotykanej na karach historii.

W pewnym pięknym nadmorskim mieście żył sobie człowiek z kilkoma hektarami. Najpierw była to ziemia rolna, później miasto „zbliżyło się” do ziemi i były już to grunty w sąsiedztwie miasta, a teraz jest to działka (rolna) w mieście. Ah, jaki to był szczęśliwy człowiek, już liczył barany na niebie, ile to z każdej działek – po przekwalifikowaniu na budowlaną – będzie miał brzęczących monet. Aż poszedł „na gminę”, a tam mu powiedzieli, że w planie zagospodarowania przestrzennego jego ziemia nabyła właśnie waloru rekreacyjnego i może tam sobie ewentualnie wybudować plac zabaw…jeżeli oczywiście otrzyma wszystkie prawem wymagane pozwolenia. Oczywiście, że można (a nawet trzeba) iść do sądu administracyjnego i tam szarpać się latami…Trzeba tylko pieniędzy i zdrowia, zdrowia i pieniędzy. Jak ktoś posiada te dwa niezbędne atuty, to właściwie jest już wygrany, bo w życiu liczy się też hobby, a włóczenie się po sądach za swoim też można zaliczyć do jakiejś pasji. Człowiek, o którym piesze również posiadł pasję ale szczęście go niestety opuściło, co też można uznać za dziejową sprawiedliwość, bo w życiu wszystkiego mieć nie można.

Chodzi o to, że w socjalizmie każdy urzędnik może podnieść rękę na pańską własność. On nie ma płaszcza i co pan mu zrobisz!? Aha i tak na koniec, to ja bym wolał, żeby nikt mi z kieszeni nie rwał tych MOICH 7 stów. Mam do kupienia cegły i chciałbym dać zarobić tym, którzy te cegły produkują i przywożą na miejsce dostawy. Warto przy tym zauważyć, że przy każdej z tych czynności odprowadzam podatek do skarbu państwa.  Jeżeli ktoś widzi konieczność wydawania swoich pieniędzy wedle własnej potrzeby i pomysłu – nic mi do tego. Nie mój cyrk, nie moje małpy.

Henryk Piec