Zaginieni senatorzy !
31 maja, 2020Senat z marszałkiem Grodzkim na czele ma – zdaniem rządzących – blokować wybory prezydenckie. Nie można wykluczyć, że tak jest. Zastanówmy się, jak do tego doszło, że Senat wpadł w sidła opozycji? Aby odpowiedzieć na to pytanie musiałbym prosić prezesa Kaczyńskiego, by stanął przed lustrem i wówczas dojrzy polityka bohatersko walczącego z problemami, które sam sobie stworzył. Proporcja sił w Senacie przedstawia się 51:49 na korzyść opozycji. Wystarczyło mieć dwóch senatorów więcej…
Popatrzmy co się stało w województwie pomorskim w 2019 r. Stanisław Lamczyk, dotychczasowy poseł PO, został senatorem z Kaszub. W okręgu nr 63 pokonał wojewodę pomorskiego Dariusza Drelicha z PiS oraz senatora Waldemara Bonkowskiego, do niedawna związanego z PiS. Było wiadomo, że Bonkowski, już wówczas jako bezpartyjny wystartuje i tym samym pogrzebie szanse polityka PiS. Była wola ze strony Bonkowskiego by się dogadać. Bonkowski deklarował współpracę, ale decydentom z PiS uderzyła sodówka do głowy i podjęli ryzyko za które teraz muszą płacić. W wyniku tego ruchu w okręgu 63 głosy rozłożyły się następująco: 46,81 proc. głosów dla Lamczyka, 41,19 proc. dla Drelicha oraz 12 proc. dla Bonkowskiego. Że Bonkowski był nieobliczalny i że nie można było nim sterować?! Oj, w polityce nie takie rzeczy uchodziły płazem, ba – czasami bywały atutami (patrz Palikot, Lepper) na drodze ku politycznej karierze, a co dopiero do senatorskiego stolca. Jak widać na załączonym przykładzie, pionek też może skutecznie przyblokować figurę. Chociaż jaka gra, takie i figury?!
Przykład kolejny, poseł Dorota Arciszewska-Mielewczyk startowała z okręgu 62 (powiat lęborski, powiat słupski, powiat wejherowski oraz miasto na prawach powiatu Słupsk). I przegrała. Po zliczeniu wyników ze wszystkich komisji Kazimierz Kleina z PO otrzymał 60,02 proc. głosów, a Dorota Arciszewska-Mielewczyk – 39,98 proc. Przy czym okręg 62 nie był w części okręgiem macierzystym Arciszewskiej. Partia, za pięć dwunasta, dokonała dintojry na swojej posłance, która w wewnętrznych rozgrywkach okazała się być zbyt daleko prezesowskiego ucha. Gdyby na samym początku kadencji powiedziano jej z którego okręgu i do jakiej izby będzie startowała, mogłaby się przygotować i (przy wsparciu partii) powalczyć. Na dwa miesiące przed wyborami mogła jedynie… poruszać palcem w bucie.
I oto dwóch zaginionych senatorów PiS.
Czasami za drobne polityczne błędy trzeba płacić wygórowaną cenę. Na płacenie rachunków przyjdzie jeszcze czas.
Henryk Piec