Potrzebujemy 100 tysięcy żołnierzy USA!
26 czerwca, 2020Prezydent Duda poleciał do Stanów Zjednoczonych i wrócił z…1000 amerykańskich żołnierzy, których prezydent Trump zamierza wycofać z Niemiec. Tak więc jeszcze ich nie ma, ale promesę mamy, że Fort Trump stanie się ciałem i zamieszka między nami. Obóz rządowy trąbi sukces, opozycja snuje kasandryczne wizje, że nic tylko iść do lasu na krótki spacer i poszukać jakiejś suchej, acz mocnej gałęzi.
Przyjrzyjmy się sytuacji, w jakiej znajduje się Polska, kraj militarnie slaby, przy czym ocenia, że jesteśmy słabi jest zdecydowanie na wyrost, by nie zrobić przykrości min. Błaszczakowi. Na zachodzie – bez zmian, nic się nie dzieje – jak w polskim filmie. Jeżeli mówimy o zagrożeniu, to oczywiście patrzymy na wschód, gdzie przeciąga się rosyjski niedźwiedź. Sama Rosja podsuwa nam przykłady, że jak tylko chce, to potrafi nie tylko pić spirytus szklankami, ale i pięścią w stół uderzyć (patrz Gruzja i Ukraina).
Skoro istnieje realne zagrożenie, to należy zadać sobie pytanie, jak się do ewentualnej agresji przygotowujemy? Jak widać na załączonym obrazku ściągamy amerykańskich chłopców, co do których nasi przywódcy mają pewność, że będą umierać za Gdańsk. Ja taki pewny nie jestem, bo już raz Amerykanie nas opuścili i podali na tacy rosyjskiemu niedźwiedziowi. Ktoś powie, że to historia i żadna miarą nie można jej przełożyć na dzisiejsze czasy. Można! Nie tak dawno Amerykanie opuścili Kurdów, swoich wiernych sojuszników walce z Państwem Islamskim, po których chwile później przejechały czołgi tureckiej armii. Interesami słabych handluje się jak końmi na targu w Skaryszewie.
Czy zagrożenie ze wschodu (w przewidywalnej przyszłości) jest realne? Cały czas słyszę, że jesteśmy państwem frontowym (najdalej wysuniętą na wschód flanką NATO), a premier Tusk mówił nawet ( i to z mównicy sejmowej), że nie wiadomo czy dzieci pójdą 1 września do szkoły, bo jedna z prowokacji miała być pisana cyrylicą. Tak więc wróg stoi u bram! A jeżeli stoi, to co my robimy, aby odeprzeć ten atak???
Czy szkolimy młódź? Nie! Czy przewróciliśmy powszechny pobór do wojska? Nie! Czy gwałtownie powiększyliśmy liczebność armii? Nie! To o co chodzi? Czy ktoś tu nie robi z taty wariata? Albo, albo.
Amerykanie nas nie obronią, jeśli my sami nie okażemy woli walki. Jak jednak możemy wykształtować w młodzieży wolę alki, skoro z każdej strony okładamy ją poduszkami, aby przypadkiem nie zrobiły sobie krzywdy?! Skoro uczymy ich, że maja prawa, ale o obowiązkach im nie mówimy…
To jednak potrzebujemy 100 tysięcy amerykańskich chłopców!!!
Henryk Piec