 
					Płonące kościoły!
9 listopada, 2020  Zapowiadana przez prezydenta Francji walka z islamskim  radykalizmem jest z góry przegrana. Użycie dotychczasowych środków tj.  poddawanie osób podejrzanych o sprzyjanie terroryzmowi oddziaływaniu  wychowawczemu, łagodne karanie sprawców aktów terrorystycznych i  kosmetyczna konfrontacja z państwami afrykańskimi, na terenach których  funkcjonują islamistyczne struktury przestępcze, prowadzi do powolnego  ale systematycznego wzmocnienia organizacji terrorystycznych. Towarzyszy  temu wyraźny wzrost antyfrancuskich nastrojów w państwach islamskich  oraz wrzenie w diasporze muzułmańskiej we Francji. Terroryzm znajduje  ciche uznanie w społeczności francuskich wyznawców proroka i państwo  francuskie nie ma adekwatnych instrumentów, którymi mogłoby posłużyć się  do jego zwalczenia. Francja udaje, że tego nie widzi.  
           Bezradność wobec islamistycznej agresji nie cechuje wyłącznie  republiki francuskiej. Władze wszystkich państw europejskich, gdzie  funkcjonuje znacząca mniejszość muzułmańska, żyją już od dawna obawie  przed konfliktem z islamem. Słowa kanclerza Austrii po ostatnim zamachu w  Wiedniu o walce cywilizacji z barbarzyństwem mogą wywoływać tylko  wzruszenie ramion. Wyrazy współczucia czy zapewnienia niemieckiej  kanclerz o solidarności z Austrią brzmią pusto i wymijająco. Mechanizmy  wyparcia uczciwej dyskusji o islamistycznym problemie Europy działają  nadal skutecznie. Polityczna poprawność obezwładnia polityków,  funkcjonariuszy służb i dziennikarzy. Wspólnoty muzułmańskie widzą  pogłębiającą się słabość państw europejskich, dobrze rozumieją i  wykorzystują mechanizm stawiania zarzutów rasistowskich i  islamofobicznych.  
          Do tego dochodzi jawne i niejawne wsparcie europejskiego islamu  płynące spoza Unii Europejskiej. Nie ma powodu rozwodzić się nad  taktyką wzmacniania muzułmanów w Europie przez Turcję, Arabię Saudyjską  czy ZEA. Warto natomiast zwrócić uwagę na systematyczną emigrację do  Europy wyznawców Allaha z państw byłego ZSRR. Warto pamiętać o  wielotysięcznym zaangażowaniu posowieckich mahometan po stronie ISIS  oraz o zbrojnym wsparciu donbaskich separatystów przez islamskie bojówki  czeczeńskie. Rosja dzięki migracji muzułmanów jednocześnie redukuje  zagrożenie własnego bezpieczeństwa i stwarza problemy zachodnim  demokracjom. Elity zachodnioeuropejskie zdają się nie dostrzegać  oczywistej zbieżności interesów Rosji i państw muzułmańskich, które  starają się podsycać kryzys migracyjny i zalewać Europę nowymi falami  uchodźców/imigrantów. Większość przywódców europejskich uważa wręcz  przyjęcie uciekinierów z Afryki i Azji za dobrodziejstwo, gdyż liczy na  przyśpieszenie procesów rozkładu tradycyjnych struktur narodowych i  społecznych, co w ich mniemaniu ma utrwalić władzę partii lewicowych.  Nie jest tajemnicą, że przybysze po uzyskaniu praw wyborczych gremialnie  głosują na ugrupowania lewicowe i liberalne. Partie prawicowe, tam  gdzie mają jeszcze okazję do rządzenia, poddane są swoistemu szantażowi,  nie są zdolne przeciwstawić się polityce umizgów do muzułmańskich  imigrantów, co więcej starają się za wszelką cenę zwalczać krytykę  islamu, czyniąc z wolności słowa puste prawo.  
           Co przesądza o porażce zachodnich demokracji w walce z  islamskim terroryzmem? Powodów zbliżającej się katastrofy jest kilka.  Możemy wyróżnić tutaj przyczyny obiektywne: zmiany klimatyczne w Afryce i  Azji, nieporównywalnie większy potencjał demograficzny afrykańskich i  azjatyckich krajów islamskich oraz systematyczną radykalizację ugrupowań  terrorystycznych tolerowanych lub nawet dyskretnie wspieranych przez  władze, jak na przykład w Nigerii oraz przyczyny subiektywne, do których  przede wszystkim należy uleganie lewicowej utopii budowy państwa   multikulturowego, obawa przed zarzutami rasizmu i strach przed  zamieszkami wszczynanymi przez muzułmanów.  
           Tolerowanie nielegalnej imigracji, czy wręcz jej  organizowanie, tłumienie prawa do obrony własnego świata przez  tradycyjnych Europejczyków oraz popieranie rozwiązań, przyczyniających  się do załamania dzietności, systematycznie osłabiają cywilizację  judeochrześcijańską w Europie. Nadzieja na integrację wyznawców Mahometa  z narodami państw europejskich jest pozbawiona podstaw. Liberalizm nie  jest w żaden sposób atrakcyjny ani dla miejscowych muzułmanów ani dla  przybyszów. Odczuwają oni wobec Europejczyków albo nienawiść albo  pogardę albo jedno i drugie. Nie wszyscy o tym głośno mówią, zwłaszcza  przy odbiorze sutych zasiłków socjalnych, ale gdy tylko uzyskają  przekonanie o możliwości siłowego urządzenia się na starym kontynencie,  bez wahania chwycą za broń. Nie ma możliwości aby obok siebie żyły dwie  społeczności. Jedna złożona z młodych, materialnie uboższych,  przekonanych o swojej wyższości i druga, która będzie składać się ze  starych, bogatych i uprzywilejowanych. Zwłaszcza gdy przedstawiciele tej  pierwszej gotowi są umierać w imię swojej religii a członkowie drugiej,  nie wiedzą po co żyją. To właśnie niezrozumienie czym jest polityczny  islam, wypieranie ze świadomości jego rzeczywistych celów i brak  determinacji do twardej walki europejskich przywódców przyniesie Europie  cywilizacyjną katastrofę.  
           Tymczasem będziemy bezczynnie przyglądać się, jak płonie  kolejny tysiąc kościołów we Francji, jak terroryści islamscy na ulicach  europejskich miast strzelają lub ucinają głowy bezbronnym przechodniom.  Będziemy też słuchać zapewnień, iż mordercy nie mają nic wspólnego z  islamem lub że sami jesteśmy winni ich zbrodniom, gdyż nie daliśmy im  tego, co chcieli dostać i zrezygnowani postanowili wyładować swoje  frustracje.  
Stanisław Pięta, członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.



