Dom nie jest już twierdzą!

15 grudnia, 2020 0 przez Henryk Piec

Wielu utyskuje (szczególnie z opozycji), że ochrona domu prezesa Kaczyńskiego kosztuje. Fakt, nie da się ukryć, że to kosztuje. Proponowałbym, aby krytycy określili jakąś górną granicę kwoty, która ich zdaniem powinna być przeznaczona na ochronę ważnych osób w państwie, a co ważniejsze, kto poniesie odpowiedzialność, gdyby tym osobom coś się stało?

Przy czym nie chcę tego problemu personifikować do osoby p. Kaczyńskiego, bo wiadomo, że jutro przyjdzie inny Kaczyński, a pojutrze jakaś p. Lempart.  Przy czym chcę wszystkim krytykom PiS-u (bo do tego to się w istocie sprowadza) przypomnieć słowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w 2009 r., gdy stoczniowcy z „Solidarności” przyszli pod dom Donalda Tuska w Sopocie, powiedział: „Jestem pełen sympatii do Solidarności stoczniowej, to jest jednak coś, co w istocie uderza w najbliższych premiera. Nie można naruszać pewnych granic. Mówię to z całą przyjaźnią dla moich, często nawet osobistych, przyjaciół z Solidarności – takich rzeczy nie róbmy. Macie 300 proc. a nawet 1000 proc. powodów, aby strajkować. Przepraszam jednak koledzy – zwracam się do kolegów przede wszystkim z Solidarności stoczniowej – można protestować, czasami trzeba, ale jednak nie pod prywatnym mieszkaniem” – powiedział nieżyjący prezydent.

Dom w polskiej tradycji był zawsze miejscem świętym. Dość przypomnieć, że w I Rzeczpospolitej, jeżeli osoba poszukiwana przez prawo schroniła się w domu szlachcica, to zbrojni nie mogli wejść na posesje i  pochwycić zbiega, bez zgody jej właściciela.  Dzisiaj mało kto pamięta o zwyczajach i prawach panujących w I Rzeczpospolitej, mało kto pamięta o I Rzeczpospolitej.

Dla wszystkich krytyków ochrony willi na Żoliborzu podaję pewną myśl – wystarczy nie planować tam manifestacji i ogromne środki, o które tak gardłujecie, zostaną w budżecie. A jeżeli planujecie, to nie dziwcie się później, że stoi tam policja. Że dużo i owszem dużo, ale chcę przypomnieć, że w więzieniu przebywa człowiek z karą dożywocia, który zabił polityka PiS, a drugiego ciężko ranił,. Przy zatrzymaniu krzyczał, że chciał zabić Kaczyńskiego, ale „pistolet miał za krótki”.

O uszy mi się obiło, że podczas Strajku Kobiet jedna z liderek apelowała do policjantów tymi słowami: „Macie odmawiać wykonania rozkazu tego gnoja Kaczyńskiego, Znajdzie się jeden odważny, co ma broń?”. Pewnie tak sobie tylko pani żartowała.

Henryk Piec