Gdzie jest sternik?

9 stycznia, 2021 1 przez Zbigniew Kozak

Dzieje się w Stanach Zjednoczonych, oj dzieje się. I nie mam tu głównie na myśli szturmu na Kongres, bo ten z oczywistych względów relacjonowany jest przez wszystkie stacje tego świata zgodnie z naczelną zasadą mediów „bad news is good news”. W tym szumie informacyjnym z pola widzenia zdaje się umykać nam ważny, a może najważniejszy element obrazu, który dociera do nas znad brzegów Potomaku. Otóż urzędujący prezydent najpotężniejszego państwa na świecie został ocenzurowany i pozbawiony głosu  przez rodzime media społecznościowe (Facebook, Twitter, Instagram). Można nie darzyć sympatią urzędującego prezydenta. Jako obywatele mamy czasami, na szczęście, odmienne poglądy i lokujemy swoje sympatie lub antypatie w różnych postaciach. Na tym polega ciekawość naszego świata, na tym także polega demokracja. Wydarzenia ostatnich dni każą nam jednak zadać zasadnicze pytanie – czy w świecie różnych poglądów jesteśmy równi w możliwości ich wyrażania? Wolter, francuski pisarz i filozof napisał: Nie zgadzam się z tobą, ale zawsze będę bronił twojego prawa do posiadania własnego zdania. Ta myśl jest fundamentem demokracji i jeżeli ktoś kruszy tę podstawę, to należy zdać sobie pytanie, kto i jakie przyświecają mu cele?W listopadzie 2019 roku  grupa jedenastu intelektualistów i dziennikarzy pod przewodnictwem prezesa Instytutu Jagielońskiego  wystosowała list otwarty do prezydenta i premiera w sprawie cenzury Google. Czytamy w nim m. in. „Nie ma wolności bez swobody wypowiedzi. Nie ma demokracji bez wolności słowa. Te fundamentalne wydawałoby się założenia współczesnej cywilizacji coraz częściej są podważane. Dzieje się tak co gorsza z pominięciem jakichkolwiek demokratycznych procedur. Współczesnymi, arbitralnymi i subiektywnymi cenzorami stały się ponadnarodowe, wyjęte spod publicznej kontroli korporacje internetowe”. W innym akapicie listu można przeczytać „Współczesny totalitaryzm nie czai się w gabinetach polityków. Nie dostrzegamy go również w ostrych, często nieuzasadnionych i rozmijających się z prawdą sporach partyjnych. Takie publiczne konflikty są fundamentem demokracji. Zagrożenie dla obywatelskich swobód i cywilizacyjnego rozwoju paradoksalnie zaczyna nadchodzić ze strony potęg komunikacji technologicznej”.

Jako polityk o wolnorynkowych  poglądach na gospodarkę  szanuję prawo własności, które uważam za dobro przyrodzone, a więc niemal święte. Jednak to prawo nie działa w próżni, a tam gdzie mamy do czynienia z monopolem może dochodzić (i jak widać dochodzi) do deformacji, odkształceń burzących ład naszego świata. Jeżeli dzisiaj zablokowano konta prezydenta, to kto da gwarancję, że jurto nie ocenzurują papieża? Czy kreślę jakieś fantastyczne, oderwane od rzeczywistości, obrazy?  Warto przypomnieć, że należąca do Google platforma YouTube na podstawie własnych kryteriów zablokowała wystąpienie arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, w którym podejmował wątpliwości związane z działalnością lobby LGBT w Polsce. Można było „wygumkować” polskiego biskupa, to za jakiś czas będzie można bezkarnie usunąć homilie biskupa Rzymu. Kto komu zabroni w świecie monopolu?

Internet stał się równie strategicznym zasobem istotnym dla społeczeństwa jakim jest prąd lub gaz. Co więcej, sieć informacyjna może ze swej natury w o wiele bardziej wyrafinowany sposób oddziaływać na ludzi niż zakręcenie kurka z gazem lub wyciągnięcie wtyczki z gniazdka elektrycznego. Na ogół byłoby jasne kto i w jakim celu pozbawił nas ogrzewania lub światła. Natomiast potencjał manipulacyjny internetu może przerażać, bo nie do końca wiadomo kto się za nim kryje i na jakich strunach ludzkich emocji gra. Często mamy do czynienia z efektami takich prób nieuczciwego sterowania naszą świadomością” –  wyczytałem w jednym z dokumentów Instytutu Jagiellońskiego, pod którym podpisuje się obydwoma rękoma.Im szybciej zdiagnozujemy, jakie cele przyświecają anonimowym regulatorom, tym szybciej przystąpimy do dekompozycji pozapolitycznych ośrodków władzy, bo ten kto reguluje informacją ma realny wpływ na nasze poglądy, a co za tym idzie wpływa na nasze wybory. Im szybciej, tym lepiej.

Zbigniew Kozak, były poseł na Sejm RP.

Ilustracja