Prawda umiera pierwsza!

2 marca, 2022 0 przez Konrad Dziecielski

Na wojnie pierwsza umiera prawda! Gdybym swoją ocenę wydarzeń w Ukrainie opierał na postawie przekazów z polskich mediów, różnej maści „ekspertów”, którzy też korzystają z tych samych źródeł co ja , to już dawno pogratulowałbym Ukraińcom. Pogratulował zwycięstwa. Nie wykluczam, a wręcz jestem przekonany, że mieszkańcy Moskwy są dumni z postępów rosyjskiej armii. Zresztą w przestrzeni publicznej pojawiły się już liczne relacje naszych aktorów i sportowców, którzy znają swoich rosyjskich odpowiedników i ci (Rosjanie) murem stoją za prezydentem Putinem. Tak jak my za prezydentem Zełenskim. Jak mówi stare porzekadło: Każda pliszka swój ogon chwali, a w czasie wojny chwali go totalnie. Bo wojna, to informacja, która jest również orężem.  Groźnym orężem.

Lucjan Dobroszycki w pracy „Prasa polska w czasie kampanii wrześniowej 1939 r.” pisał:  „Od pierw- szych dni wojny rzeczywisty przebieg działań na froncie polsko-niemieckim i informacje na ten temat w prasie i radiu pozostają z sobą w jaskrawej sprzeczności. Oficjalne komunikaty PAT były skąpe, lakoniczne i ukrywające powagę sytuacji, komentarze zaś prasowe — pełne optymizmu i nie potwierdzonych wiadomości. Z komunikatów Naczelnego Wodza uważny czytelnik mógł jednak wysnuć prawdziwe wnioski. Prasa natomiast komentowała je à rebours (na opak, na odwrót),  twierdząc, iż każdy powinien zrozumieć, że Naczelne Dowództwo „działa planowo i że nie może — rzecz prosta — podawać swoich zamierzeń do wiadomości publicznej”.

Dla przykładu 2 września prasa, po wyszczególnieniu strat poniesionych przez przeciwnika, m. in. zniszczeniu 100 czołgów i 34 samolotów, pisała: „Dowiadujemy się ze źródeł jak najlepiej poinformowanych, iż pierwszy dzień wojny narzuconej nam przez Niemcy zakończył się pełnym sukcesem naszej armii”. Później pojawiły się informacje o wkroczeniu wojsk polskich  na tereny Niemiec, o bombardowaniu Berlina przez 30 samolotów polskich, o ogromnych sukcesach wojsk francuskich i ich  wkroczeniu do Nadrenii, o głodzie i zamieszkach w Niemczech. Przy takim sposobie informowania zrozumiały staje się szok, jaki zapanował, gdy czołgi 4 dywizji pancernej gen. Reinhardta już 8 IX podeszły pod Warszawę i rozpoczęły natarcie na Ochotę i Wolę.

We wrześniu 1939 r. nieprawdziwą okazała się informacja, że wszyscy obrońcy Westerplatte  polegli śmiercią bohaterską, a później (jak opiewał to w wierszu Ildefons Gałczyński) czwórkami do nieba szli, tak nieprawdziwa okazała się wiadomość, że 13 obrońców z Wyspy Węży została rozniesiona na strzępy przez rosyjski okręt wojenny, za co pośmiertnie zostali odznaczeni przez prezydenta Zełenskiego. Teraz okazało się, że Ukraińcy są w rosyjskiej niewoli. Jak najbardziej żywi. Walczące strony potrzebują swoich bohaterów…

Kiedy opadnie pobitewny kurz zobaczymy, którzy z ekspertów zasługują na to miano, a którzy powinni bajki pisać. Musimy ostrożnie podchodzić do informacji, bo one zawsze były instrumentem kreowania rzeczywistości. I tym instrumentem posługuje się każda ze stron. Również i ta, która bezpośrednio w walki się nie angażuje. Tak jest i teraz, gdy jesteśmy bombardowania obrazami, analizami, prognozami wprawiającymi naród w stan permanentnego wzburzenia.

Konrad Dziecielski