Broń ratuje życie. Jej brak życie odbiera.
2 stycznia, 2020
Wiele
wydarzeń ostatnich lat pokazuje, że rozbrojone społeczeństwa
stają się bezbronnymi ofiarami morderców i terrorystów, którzy
broń posiadają. Niestety nie dociera to do polityków i wielu ich
wyborców zaczadzonych śmieciowymi ideologiami ponowoczesności,
którzy uznają w swej naiwnej bezmyślności, że broń równa się
śmierć, a obywatele czekają tylko by nabyć broń i strzelać do
każdego (więc trzeba im tę broń zabrać). To chore myślenie,
więc po grób będę bronił zdania, iż broń sama nie zabija.
Zabija człowiek zły. Człowiekowi uczciwemu i dobremu, broń życie
ratuje. Niedawno opisywałem na tym portalu atak terrorysty w
Londynie, ale niedługo po nim miał miejsce kolejny, tym razem w USA
i to w bazie wojskowej Pensacola na Florydzie. Pochodzący z Arabii
Saudyjskiej oficer zastrzelił 3 osoby i został zabity przez
policjantów. Dlaczego tak się stało? Bo kadra i kadeci tej szkoły
zostali pozbawieni broni i nie mieli czym się bronić. Bo jakiś
zaczadzony ideolog uznał, że wojsko broni nie potrzebuje. W
konsekwencji wojsko musiało być ratowane przez policję, bo nie
miało czym się bronić (kto to widział by żołnierze mieli
broń!). Rzecz nie do opisania w normalnym świecie. Tyle, że nasz
świat normalny nie jest. Po tym wydarzeniu wojskowi apelują:
oddajcie nam broń byśmy mogli się bronić! Oby ktoś poszedł po
rozum do głowy i posłuchał tego apelu. Kraj, który rozbraja swoją
policję (W. Brytania jest tu dobrym przykładem) czy wojsko
– bezpowrotnie kroczy ku upadkowi.
Widzimy więc
wyraźnie, że niezależnie od kraju, bo nie tylko w ogarniętej
lewackim szaleństwem UE czy szerzej Europie, ale i w USA, ludzi się
doktrynalnie rozbraja. Choć fakty pokazują, że ofiar użycia broni
najwięcej jest właśnie tam gdzie rygory dostępności do broni są
najbardziej wyśrubowane. Państwo zaś mieni się jedynym obrońcą
swoich obywateli i uzurpuje sobie prawo do ograniczania praw i
środków obrony własnej (ulubiona doktryna m.in. byłego już na
szczęście ministra Zielińskiego). I to przy jaskrawych danych
pokazujących, że przestępstwa takie w absolutnej większości
popełniane są z broni posiadanej nielegalnie. A jak państwo chroni
nas przed bandytami i terrorystami to pokazuje przykład londyński.
Morderca bez problemu poruszał się z bronią i dokonał ataku
terrorystycznego, mimo że tamtejsze służby dobrze wiedziały, kim
on jest i że powinien przebywać w więzieniu, a nie na wolności.
Ciśnie się na usta apel: drodzy politycy, dziękujemy za waszą
ochronę. Przestańcie nam przeszkadzać i ułatwiać życia
bandytom, a my sami skutecznie obronimy siebie i swoje rodziny.
Warto
też wskazać, iż wspomniane zajścia londyńskie mają swoje
konsekwencje. Niestety takie, które nie ochronią nas przed
kolejnymi atakami. Jak donoszą media Polak, który bohatersko
walczył z terrorystą na Moście Londyńskim, ma zostać uhonorowany
wysokim odznaczeniem brytyjskim. To oczywiście godne podziękowanie
dla naszego rodaka za bohaterski czyn . Ale ważniejsze jest pytanie
czy zaistniała wtedy sytuacja nauczyła czegoś władze brytyjskie
bądź też jakiekolwiek inne władze w krajach Europy czy Świata?
Czy nastąpiły jakiekolwiek działania podnoszące bezpieczeństwo
przeciętnego obywatela? Sugerowałem w tekście opisującym to
wydarzenie, że świat niczego się nie nauczy, a politycy jak zwykle
umyją ręce i przejdą nad zajściem do porządku dziennego, tak jak
przechodzili nad wieloma innymi. Ba, być może nawet podejmą jakieś
głupie decyzje jeszcze bardziej nas obezbraniające. I niestety
miałem rację. Nic się nie wydarzyło. Nic się nie zmieniło. Bo
zmienić się nie mogło, gdyż ta wojna toczy się w sferze wartości
fundamentalnych, a dominujące na Świecie lewackie koncepcje
stawiają wyżej troskę o przestępcę niż o ofiarę, z państwa
czynią zaś omnipotentnego Lewiatana, o jakim nie śniło się
Carlowi Schmittowi, dla którego ludzie to tylko bezwolne trybiki
niczym bohater kafkowskiego „Procesu”. W tej ideologii z
terroryzmem walczy się kredkami, a sumienie uspokaja medalami. To
smutna konstatacja, bo rysuje przyszłość Świata w mrocznych
barwach. I tylko najtrudniejsza kontrrewolucja – kontrrewolucja
idei mogłaby to zmienić.
Bartosz Józwiak, prezes Unii Polityki Realnej, poseł Kukiz’15