Mentor

1 października, 2019 0 przez Konrad Dziecielski

Jerzy Stuhr, aktor wybitny w rozmowie z innym wielkim Polakiem red. Tomaszem Lisem był łaskaw powiedzieć. „Mam teorię taką, że to jest zemsta za wielowiekowe ciemiężenie. Wśród chłopów też jedni są żądni odwetu, a drudzy nie. To jest kwestia odruchów, wychowania, kompleksu może najbardziej. Znam ludzi bardzo inteligentnych, wykształconych, którzy mają kompleks odwetu. Wyborcy PiS, to potomkowie chłopów folwarcznych”.  Czy aby p. Stuhr ma rację, obsadzając  wyborców PiS-u w roli żądnych odwetu chłopów pańszczyźnianych? Czy aby panu Akordowi nie pomyliły się wektory? Pan Stuhr – jak sądzę – raczy się zaliczać do elit, jest nie tyle szlachtą (bo tam przecież też chmara zajęcy skakała), co arystokracją III RP. Przyjrzyjmy się owej arystokracji, jak się wznosiła ku szczytom, by w blasku chwały pouczać nas maluczkich.

Co się stało z elitami II RP? Zapytam, bo najciekawsze są pytania, na które znam odpowiedź. Leżą w katyńskim i piaśnickim lasku, po II wojnie światowej nie wrócili do Polski opanowanej przez komunistów, a ci co zostali byli zakopywani w bezimiennych jamach, wtrącani do więzień lub (w najlepszym przypadku) spychani na boczny tor życia społecznego. Ludzi z czworaków przeniesiono do PGR, a dworki szlacheckie zamieniono na wiejskie biblioteki, które z latami popadały w ruinę. Tak o nowych elitach w 2006 r. wypowiadała się Joanna Senyszyn, wiceprzewodnicząca SLD: „Dla większości osób, które teraz wypowiadają się tak źle o  Polsce, gdyby nie Polska Ludowa, szczyt kariery to byłby pomocnik furmana. Teraz są adwokatami, lekarzami, profesorami, ale to  najłatwiej i najchętniej zapomnieć o tym, że to dzięki PRL”. Mój nieżyjący już stryj tak opisywał powojenną rzeczywistość: Wystarczyło, że umiałeś pisać i liczyć do 10, to brali do wojska lub do milicji. Wysyłali na kilkumiesięczne kursy i mogłeś zostać oficerem, prokuratorem, sędzią. Nikt się nie garnął, bo większość myślała, że przedwojenna Polska zaraz wróci. Poszło najgorsze buractwo”.

Jak widać towarzyszka Senyszyn nie miała racji, bo p. Stuhr wcale się nie odcina od nowej arystokracji, on jest samą esencją ARYSTOKRACJI. Woli nie pamiętać skąd dzisiejsza arystokracja pochodzi, skąd przyszła i jaką cenę zapłaciła Polska za tę niezwykle kosztowną operację kształtowania nowych elit. Dzisiaj ludzie pokroju p. Stuhra zarzucają swoim oponentom chłopskie pochodzenie, a wystarczy, że spojrzą na swoje obuwie, to i słomę z butów łatwo wyciągnąć mogą.  Buraka w oku swoim nie widzą!

Wywiad piękną klamrą domykają słowa p. Stuhra: “Moje największe sympatie budzi odradzająca się właśnie lewica. Ich hasła są mi najbliższe”. I tak właśnie koło się domknęło.

Konrad Dziecielski