Wirus kontra piekiełko
8 kwietnia, 2020Polacy od miesiąca siedzą już w domu, tylko nieliczni w miarę normalnie funkcjonują. Kolejne obostrzenia pozamykały chyba nam już wszystko. Klaustrofobia w narodzie dawno już minęła pączkowanie, co najlepiej oddaje wolny od COVID-19 internet.
Rano otworzył mi oczy filmik messengerem przez znajomych przesłany. Przekazuję tylko skrót, bo ujawnienie pełnej fabuły, nawet w wersji pisanej jest skrzyżowaniem mądrości parlamentarnej opozycji, słowotwórstwa pierwocin hip-hopu, urody pleców kloszarda w wychodku oraz treści i nauk równie głębokich, jak świeży dół w latrynie. Czyli ma moc i piekielne przesłanie. UWAGA JADĘ:
Młoda pani w markecie spożywczym wymachuje pustym koszykiem. Dynamiczne uniki wykonuje krótko strzyżony pan o szerokich plecach. Pani krzyczy. Pan się cieszy. Pani krzyczy, żeby jak inni w sklepie założył rękawiczki. Pan się cieszy jeszcze bardziej. Pani krzyczy jeszcze bardziej i trafia pana koszykiem w czerep. Pan się mniej cieszy. Pani krzyczy, że będzie miał sprawę w sądzie. KOLEJNE UJĘCIE JUŻ PRZED SKLEPEM. Pan siedzi w samochodzie. Na głowie ma lekko zaschnięte krwawienie po koszyku. Mówi, że najchętniej zlałby pani pupę. Pojawia się pani. Wyraża ubolewanie i zachęca pana do rozsądnego myślenia. Pan jest zachwycony pokorą pani. Coś tam jeszcze bąka. Pani na twarzy utrwala się wyraz politowania. KOLEJNE UJĘCIE W PLENERZE PARKINGU. Już tylko pan. Ujawnił, że pani jest typowym przykładem medialnej propagandy oraz polityki rządu Morawieckiego, zmierzającej do zagłady Polaków. Dużo porównań odartych z dyplomacji. KONIEC FILMIKU.
Gdańsk. Plaża Górki Zachodnie. Obraz sprzed tygodnia przy ujściu Martwej Wisły do Bałtyku. Rzędy kilkudziesięciu wędkarzy obok siebie, trwa sezon na połów śledzia. Przyjeżdża policja. Wzywa do rozejścia się i powrotu do domów. Po wydmach rozpoczyna się zabawa w ciuciubabkę. Po pół godzinie ostatnia trójka wędkarzy wsiadając do samochodów: – co im to przeszkadzało?Wczoraj też przyjechali, połazili, pośmiali się i odjechali. A teraz nadgorliwi – i kwaśni odjechali. Plaża Górki Zachodnie wczoraj. Robię sobie trening biegowy na Stogi i z powrotem. W połowie trasy podjeżdża quad z ratownikiem i przez megafon każe opuścić plaże. Pustą plażę. Wracam.
Na fb konwersacja znajomych jakiś znajomych wokół zakazu wchodzenia do lasu. Pada propozycja, to nie żart, powołania komitetu protestacyjnego wobec tak rażących ograniczeń wolności praw obywatela. Nie czekam, czy już założyli. Idę pobiegać. Dziś wzdłuż swojego pola. Świeci słońce. Sąsiad siedzi na dachu i coś tam przybija. Macham mu ręką na powitanie. Zachowując więcej, niż przepisowe 2 metry sąsiad informuje mnie, że w sąsiedniej wiosce straż gminna wpadła na myjnie ręczną i całej trójce jej użytkowników wlepiła mandat.
Teraz siedzę w domu. Płonie kominek. Jestem niedotrenowany. W zamian tłumaczę sobie historię pana w sklepie. Jak miał się zachować, skoro ma niekaralne wzorce Struka z Pomorza, czy Grodzkiego z Senatu. Cała trójka inaczej zacznie myśleć, jak im córka czy wnuczka znajdzie się w OJMIE, czego oczywiście z całego serca nie życzę. Policjanci na Górkach ostro zadziałali, ale zapewne po reprymendzie wcześniejszego patrolu, który na monitoringu szefowie obserwowali. Na myjni jak to na wsi, nie za szlauchem po karoserii, ale rozmowy Polaków strażnicy kierowcom mandaty rozdali. Klamrą dla mych myśli jest protest w leśnym KOMITECIE, jakoś niestety z panem ze sklepu poglądami kojarzonym. Tu jednak języka wieszcza używano, co podkreślało protestu na facebooku wymowę. Fala wpisów odzierających rząd z resztek sumienia z powoływaniem się na czasy wolności i demokracji Donalda z Brukseli nie pozostawiała złudzeń, że wsadziłem głowę w erę TVN-u i Wyborczej trąbienia. Tylko dzięki takim pozostałościom swobodnego myślenia mogę jeszcze widzieć lasy, parki, plaże i siłownie pełne radosnych, beztroskich tłumów Polaków z tęczowymi flagami, które okadzają postacie wyłamanej głupotą i propisowską karnością części narodu. To przez nich dotąd mamy 82 ofiary śmiertelne koronawirusa. Podczas, gdy można jak w Hiszpanii 820 na dobę, albo nawet tysiąc jak we Włoszech. Odpowiedzialności za słowo uczą już na pierwszym roku studiów dziennikarskich. I tym powinny różnić się media profesjonalne od społecznościowych. Odpowiedzialności politycznej uczą wyborcy.
Krzysztof Mielewczyk