Malowany prezydent
16 kwietnia, 2020Zbigniew Canowiecki, prezydent Pracodawców Pomorza w ostatnich dniach usilnie krytykuje rząd RP za opieszałość i chaos w walce z pandemią. W swoich publikacjach twierdzi, że władza pokazuje jedynie bezradność i pustosłowie. Jego zdaniem, jedynie niektórzy przedsiębiorcy i ludzie dobrej woli użyli swoich kontaktów w Chinach i wszędzie tam gdzie produkuje się masowo wyroby medyczne.
Prezydent świadomie pomija fakt, że owi przedsiębiorcy to prezesi spółek Skarbu Państwa (KGHM, LOTOS, ORLEN) działąjący w pełnym porozumieniu z Komitetem Premiera Rady Ministrów. Wprawdzie ufundowanie dostaw zapowiedziała p. Dominika Kulczyk, spadkobierczyni swojego zapobiegliwego taty, który z kolei za bezcen kupił od ministra Grada m.in. aktywa CIECH S.A.
Pierwszy samolot opłacony przez KPRM w Poznaniu już wylądował. Pan Canowiecki przy tej krytyce powołuje się na rozmowy z przedstawicielami pomorskiej służby zdrowia. Nie wygląda to wiarygodnie. Zwłaszcza gdy byłem świadkiem jak środowisko kibiców Lechii Gdańsk w tygodniu przedświątecznym dwukrotnie spotkało się i rozmawiało z lekarzami, pielęgniarkami i ratownikami w gdańskim szpitalu zakaźnym i w pogotowiu ratunkowym. Kibice w błyskawicznej zbiórce zebrali środki na sprzęt przekazując osobiście w tych dwóch palcówkach. Usłyszeli tam, poza serdecznymi podziękowaniami, że pomoc jest dla nich widoczna. Doceniali aktywność wojewody i sanepidu pomorskiego. W swobodnej rozmowie stwierdzili, że ta dzisiejsza pomoc w porównaniu z tą sprzed lat, kiedy szalała ptasia grypa – jest jak “niebo i ziemia”.
Pracodawcy Pomorza pod sterami “Prezydenta” nie przekazali jeszcze choćby pary gumowych rękawiczek walczącym na pierwszej linii z koronawirusem. W siedzibie przy Alei Zwycięstwa, którą otrzymali na 20 lat za symboliczną złotówkę od śp. prezydenta Pawła Adamowicza, grono zrzeszonych tam biznesmenów nie zebrało się nad trudnym losem swoich członków. W przeciwieństwie do gdańskiej Izby Rzemieślniczej, gdzie od 3 tygodni codziennie o godz. 12,00 obraduje sztab antykryzysowy na rzecz swojego środowiska.
Jaki Pan taki kram.
Izba Rzemieślnicza od lat wspiera środowisko gdańskiego biznesu. Organizuje m.in. spotkania z przedstawicielami rządu, kierując swoje postulaty dla rozwoju gospodarki w regionie. Jeszcze w lutym przyjechała do Izby minister Jadwiga Emilewicz. Pracodawcy Pomorza to spadkobierca Związku Pracodawców Pomorza. Na czele której stanął Zbigniew Canowiecki, “człowiek sukcesu” transformacji gospodarczej z początku lat 90-ych ub. wieku. Jego największym i jedynym sukcesem ekonomicznym było uwłaszczenie się na państwowym “Centrostalu”, a następnie – zgodnie ze współczesnymi wytycznymi Balcerowicza i Lewandowskiego – sprzedaż majątku za niewygórowaną cenę. Jako “autorytet” lokalnego biznesu powołał stowarzyszenie przy aprobacie lokalnych władz politycznych. Nazwał siebie w statucie związku – Prezydentem, który miał wokół siebie skupić prezesów firm z Pomorza. Po upadku pewnej “filozofii gospodarczej” o nienarodowości biznesu, aż trudno wytłumaczyć dlaczego do tego grona środowiska gospodarczego należy np. spółka Skarbu Państwa – Lotos S.A?
Dzisiaj ten “malowany Prezydent” uchodzi za biznesowy autorytet wśród polityków III RP. Zresztą od ponad 20 lat wiernie współtworzy kolejne komitety wyborcze Platformy Obywatelskiej, czy to w kampanii samorządowej czy parlamentarnej.
Lansowanie takich “karier” wśród młodzieży jest szkodliwe. Szczególnie znając pełną historię zawodową “prezydenta”, który jeszcze przed 1989 rokiem legitymował się “dorobkiem” w socjalistycznej gospodarce. Towarzysze sprzed lat nie byli takimi hipokrytami jak ich następcy z ministerstwa Janusza Lewandowskiego. Młody towarzysz Canowiecki za spowodowanie strat finansowych został zwolniony z dyrektorskiej posady w sopockim Polsrebro.
Pomorze od lat zarządzane przez jedną opcje polityczną, skazane jest na takie “autorytety”? Tutaj jak w soczewce widać mechanizmy unormowane w III RP.
Mariusz Popielarz