Śmiesznostki prezydenckie
4 maja, 2020Doszły mnie słuchy, że red. Hołownia się popłakał, trzymając w rękach Konstytucję. Co przystoi redaktorowi, nie przystoi mężczyźnie ubiegającemu się o najwyższy urząd w państwie. Kiedy przeoczyliśmy moment, w którym do polityki zaczęli wdzierać się cebularze, gotowi przekroczyć każdą granicę śmieszności, byleby tylko słupki poparcia skoczyły o te kilka procent. Mam nawet niejaką pewność, że pisząc ten felieton mimowolnie biorę udział w tym pląsie wiatrów, gdzie wszystko, w tym duma i nazwisko, jest wystawione na sprzedaż.
Ponoć to dzisiaj jest na czasie, by mężczyzna tak sobie publicznie popłakał. Może i tak jest, ale oznacza to, że znaleźliśmy się głęboko w… i jest tu ciemno.
W Encyklopedii Staropolskiej Zygmunta Glogera herbu Prus II czytamy: „Aż do czasów Jana III kilka zydlów, tapczan niedźwiedzią skorą przykryty i para pistoletów na ścianie, były zwyczajnym sprzętem szlachcica. Płakać na niewygodę lub ranę było ostatnia zakałą, a kto w bitwie nie odniósł blizny, nie śmiał się chwalić, że wojował. Młodzianie od lat 14 ćwiczyli się w rzemiośle żołnierskim. Królewicz Jakub, lat 16 nie mający, znajdował się z ojcem pod Wiedniem”.
Ile to lat ma imć pan Hołownia? Ale czy cebulę wypada pytać o wiek?
Henryk Piec