Strzemię wezyra
4 lutego, 2021W pamięci mam żywą dyskusję z przepiękną Kobietą, którą łaskawy los postawił na mojej drodze, którą czołgam się w nieznanym kierunku. Dorota dowodziła, z zapałem wielkiej sprawy, że Polska musi przyjąć imigrantów, bo świadczy to o naszym człowieczeństwie, a właściwie – ponieważ rząd polski stanął UE okoniem – o braku tegoż. Mówiła to z taką pasją, że owa energia połączona z Jej urodą o mało nie wysadziła mnie z siodła. Gotowy byłem już się poddać, ale gdzieś w zakamarkach zdrowego rozsądku pojawiła się czerwona lampka, a dzwonek alarmowy wyrwał mnie z zapatrzenia i wessał w krainę racjonalnego myślenia.
Brnijmy jednak ku istocie niniejszego felietonu. Nadia Geerts jest jedną z najbardziej znanych feministek w Belgii. Wykłada filozofię w prestiżowej Haute École Bruxelles-Brabant. Po zamordowaniu francuskiego nauczyciela Samuela Paty’ego przez islamskiego terrorystę, Nadia Geerts opublikowała felieton poświęcony pamięci zabitego pedagoga. Napisała w nim, że Paty postąpił słusznie pokazując uczniom karykatury Mahometa. W odpowiedzi spadła na nią w mediach społecznościowych fala krytyki oraz oskarżeń o rasizm, islamofobię i mowę nienawiści. Zaczęły mnożyć się groźby śmierci pod jej adresem. Nadia Geerts nie zamierza wracać do pracy na uczelni. Jak sama mówi: „Wraz z powrotem na uczelnię i upublicznieniem rozkładu zajęć, wszyscy uczniowie będą wiedzieli gdzie i kiedy jestem, więc można będzie to przekazać tym, którzy mają złe intencje”.
Nie tylko ona jednak boi się. Tydzień temu burmistrz miasteczka Ollioules w południowej Francji odrzucił wniosek o nadanie tamtejszemu liceum imienia Samuela Paty’ego. Decyzja poprzedzona została konsultacjami społecznymi. Okazało się, że propozycję odrzuciło 100 proc. nauczycieli, 89 proc. rodziców i 69 proc. uczniów. Większość była przerażona perspektywą takiego patrona dla szkoły.
Czy opisane fakty mogą przekonać Dorotę, że błądzi w ciemnej dolinie? Nie sądzę. Postęp ma to do siebie, że nie analizuje historii, nie wyciąga wniosków z przeszłości. Dopiero, gdy przychodzi płacić rachunki za własne błędy, wycofuje się gdzieś głęboko, by uniknąć odpowiedzialności – by ocalić własną skórę. Przy czym p. Geerts żyje w świecie idealnej fikcji, bo być może uda się jej z tej całej sytuacji unieść własną skórę, ale do czasu. Kiedyś muzułmanie staną się na tyle silni i zorganizowani, że wyciągną ją nawet z mysiej dziury. Być może wówczas p. Geerts zatęskni za katolikami, którymi dzisiaj tak bardzo gardzi.
Przykład z Francji dowodzi, że Francuzi nie mogą czuć się panami we własnym domu, nie są tam już bezpieczni. I szczerze powiedziawszy, nie widzę wyjścia z tej sytuacji – za daleko już zaszli. Dlatego też Dorotko ciesz się, ze możesz psioczyć na katolików, a twoje dziecko chodzić do szkoły im. Jana III Sobieskiego, który wiadomo kogo pod Wiedniem pokonał, a strzemię zwyciężonego odesłał umiłowanej żonie swojej, a pani naszej, który to artefakt można dzisiaj oglądać (jeszcze) w Katedrze Wawelskiej.
Wiara, że multi-kulti uda się jest wiarą piękną. Jak powiedział książę heski do generała Millera pod Częstochową, taką wiarę miel tylko pierwsi chrześcijanie.
Henryk Piec
Spór o (nie)przyjmowanie uchodźców, to w zasadzie spór o interpretację naszej wiary. Wszyscy pamiętamy słowa “Będziesz miłował (…) bliźniego swego, jak siebie samego.” Zatem, jeśli uważamy się za chrześcijan i jednocześnie jesteśmy przeciwni otwieraniu granic dla prześladowanych wyznawców Islamu to (o ile nie jesteśmy schizofrenikami) musimy uważać, że muzułmanie nie są naszymi bliźnimi. Nie jestem teologiem, ale ciekaw jestem, jak to przekonanie pogodzić z biblijną przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie. Według mnie pomoc prześladowanym jest po prostu wykonywaniem nakazów naszej religii. A więc społeczeństwo w przeważającej większości chrześcijańskie nie powinno się nawet nad tym zastanawiać.
Czy to znaczy, że nie ma żadnego ryzyka? Oczywiście że nie. Kto powiedział, że chrześcijaństwo jest religią “lekką, łatwą i przyjemną”?
Niechęć rządu do przyjmowania uchodźców może być po prostu zawoalowanym przyznaniem się do niekompetencji. “Wiemy, że wśród ubiegających się o prawo pobytu mogą być terroryści, a nasze służby są tak nieudolne, że na pewno nie będą umiały ich wyłapać. Więc wolimy narazić się na zarzut bezbożnictwa, niż na to, że ktoś z poddanych (bo nie obywateli) zacznie się zastanawiać na co wydajemy przeznaczone na bezpieczeństwo pieniądze z jego podatków.”
O ile działania rządu w tej materii można jeszcze zrozumieć (ale nie usprawiedliwić!), trudno jest dopatrzeć się racjonalnych podstaw światopoglądu ludzi deklarujących swoje poparcie dla tych bezdusznych decyzji. “Wiara, że multi-kulti uda się jest wiarą piękną.” W domyśle “…ale naiwną”. Czy rzeczywiście? My Polacy mamy same dobre doświadczenia z wyznawcami Islamu. Od Grunwaldu przez całą naszą historię aż do II RP w wojsku polskim służyły chorągwie tatarskie. I dobrze się spisywały. Potomkami Lipków (Tatarów litewskich) było też wielu zasłużonych dla kraju ludzi, że wymienię tylko Henryka Sienkiewicza i Jana Lechonia. Jakoś nam się to “multi-kulti” zawsze udawało…
Moim zdaniem strach przed nieznanym jest rzeczą naturalną. Strach ten jest umiejętnie podsycany przez propagandę dążącą do utożsamienia mahometan z islamskimi terrorystami. To jednak błąd. Tak, jakby utożsamiać chrześcijan z ojcem Rydzykiem…
Zjawisko islamskiego terroryzmu oczywiście istnieje. Jednak jest ono odpowiedzią. Na wyzysk kolonialny, na wieloletnie uważanie wyznawców Islamu za ludzi gorszych – za tanią siłę roboczą do najcięższych prac, za rasizm (bo niby to białe, ale jakieś takie śniade, podejrzane i w ogóle inne)… Polska żadnego z tych grzechów nie ma na sumieniu, więc nie wierzę, by w naszym kraju terroryzm się specjalnie bujnie rozwijał.
Należy tu jeszcze wspomnieć, że my Polacy mamy szczególne powody do wdzięczności dla wyznawców Islamu. W XIX wieku Turcja była jedynym państwem na świecie, które nie uznawało rozbiorów Polski. W XX wieku Iran (Persja) otworzył swoje granice dla polskich uchodźców uciekających (wychodzących razem z Armią Andersa) ze Związku Sowieckiego.
Nie łudzę się, że przekonam Autora. Nie jestem piękną kobietą, więc moje szanse już na starcie są mierne. Zostańmy więc przy swoich zdaniach, ale czemu sugerować, że ktoś, kto się z nami nie zgadza jest przynajmniej naiwny (jeśli nie po prostu głupi).
Gdybym ja był premierem – Polska przyjęłaby uchodźców. A Autor tekstu – niech się cieszy, że ja premierem nie byłem.