Wszystko jest przypadkiem?
22 lutego, 2021Dzisiaj o architekturze okiem laika. Po raz kolejny byłem w Malborku i jak zawsze bryła zamku zatyka dech w piersiach. Budowę rozpoczęto ponad 700 lat temu… a dzisiaj niektóre nasze drogi już po trzech sezonach nadają się do olimpijskiej dyscypliny slalomem gigantem. Ja jednak nie o tym. Z zamkiem sąsiaduje miasto – rzekłbyś wzór kiepskiego gustu, kiczu w każdym calu. Zderzenie tych dwóch bytów – jednego stojącego nad Notecią kilkaset lat i tego drugiego, który szpeci krajobraz od lat ponad 70 wypada druzgocąco na niekorzyść tego ostatniego. Widać rękę pokoleń „wybitnych” architektów, którzy musieli ciężko „napracować” się, twórczo czerpiąc wzorce z filmu „Poszukiwany, poszukiwana”. Rzecz dzieje się – przypomnijmy – nad makietą osiedla.
– Aha, a co to są te…? – pyta skupiony dyrektor.
– Spółdzielcze punktowce – odpowiada architekt.
Dyrektor przesuwa punktowce na miejsce oznaczone kolorem niebieskim.
– Panie dyrektorze, tu jest jezioro! – protestuje architekt.
– A nie, to… Dobrze, to jezioro damy tutaj, a to niech sobie stoi w zieleni.
Teraz Malborkowi może pomóc jedynie nalot dywanowy Latających Fortec lub zagubiona eskadra Luftwaffe. Na czas nalotu zamek należałoby przeturlać gdzieś o 10 km od celu ataku.
Po drodze mijamy Gnojewo, a tam od lat niszczejący kościół ewangelicki pw. św. Szymona i Judy Tadeusza. Kiedyś po prostu zawali się i będzie po kłopocie. Każdy minister kultury powinien za taki stan rzeczy opowiadać karnie. Jeżeli państwa nie stać na rewitalizację – proszę sprzedać za symboliczną złotówkę. Ileż takich obiektów pięknych (niszczejących) widziałem na Śląsku! Wstyd dla 37 milionowego narodu, który nie jest w stanie zadbać o dziedzictwo.
Im dłużej żyję, tym częściej nachodzi mnie myśl, że to wszystko nie jest dziełem przypadku, że to jest gdzieś zaplanowane i przemyślane. Może ta urzędowa brzydota i destrukcja ma jakiś cel, z jakichś powodów przed nami głęboko ukryty?!
Konrad Dziecielski