Co po Unii?
21 lipca, 2021Na samym wstępie śpieszę zaznaczyć, iż szalenie lubię polemizować z imć p. Hatalskim. Nic na to nie poradzę, że często nie ma Pan racji, ale wymiana ciosów na szlachetnej zasadzie fair play, jest zawsze ucztą najwyższej próby. I tutaj pojawia się pewien problem, bo Pański ostatni felieton – oczywiście z grubsza rzecz ujmując – trafia w sedno problemu, które można zdefiniować w następującym pytaniu: Do jakiej Unii wstępowaliśmy, a jakiego kształtu nabiera ona dzisiaj? Pozwoli Pan, że kwestę p. Tuska i jego akolitów odłożę na bok, bo przecież nie o blotki tutaj chodzi. I na pytanie, które postawiłem wyżej Pan wyłożył jasną, rzekłbym – precyzyjną diagnozę. Zainteresowanych odsyłam do interesującego tekstu imć p. Hatalskiego sprzed dwóch dni.
Przed Unią dwie drogi: superpaństwo bądź też konfederacja wolnych narodów. Widzę, że Pan widzi, iż Bruksela skłania się ku pierwszej opcji. W Manifeście z Ventontene nie ma miejsca dla wolnych obywateli, bo w głowie Altiera Spinellego tacy ludzie nie maja żadnych praw, innymi słowy Sarmata skazana jest na europejską banicję. I teraz musimy zdać sobie pytanie, przynajmniej powinniśmy, czy bezwolnie idziemy pod topór, czy podejmiemy walkę? Jeżeli idziemy pod topór – nie ma o czym pisać. Jeżeli podejmujemy walkę, to możemy ją toczyć na dwa sposoby: albo prowadzimy batalię wewnątrz Unii, albo wychodzimy z Unii i wówczas również będziemy musieli walczyć (nie mam na myśli walki zbrojnej), bo byłby to blok wielu państw, z interesami wprost sprzecznymi z naszymi. Coś mi podpowiada, że Pan jest zwolennikiem pierwszego rozwiązania, tzn. chce Pan zmieniać Unię od środka. Gdybym w swojej ocenie się nie mylił, to pragnę oświadczyć, że Pan się myli. Unii nie da się zreformować od wewnątrz. To jest Lewiatan, który będzie pożerał więcej, więcej i coraz więcej. Dla nas będzie coraz mniej! Zwolennicy Unii, którzy jednocześnie są rzecznikami konfederacji wolnych narodów (tak postrzegam PiS i zwolenników tej formacji) toczą walkę z wiatrakami, innymi słowy przepychają puste powietrze. Pamiętam, kiedy to Benedykt XVI zasiadał na Stolicy Piotrowej panowała niemalże powszechna nadzieja, że zachodnia Europa, szczególnie Niemcy, nawrócą się…Nawrócili się?! Rady nie dadzą ani Polska, ani Węgry, ani też oba nasze narody razem – za przeproszeniem – wzięte do kupy. Może warto zacząć rozważać wariant, co po Unii… Ale jak zaczniecie rozważać taką opcję, to blotki dostaną takiej ochoty… jak Kacper (mój znajomy) na tort czekoladowy wystawiony na witrynie. Piana im z ust nie zejdzie. Mnie to gila, bo ja mam Unię w głębokim „poważaniu”, ale PiS się – jak mawiał śp. Lech Kaczyński – zakałapućka. Miejcie jednak odwagę, bo zapewniam Pana, że życie poza Unią istnieje…
Henryk Piec