W kajdankach!

27 sierpnia, 2021 0 przez Henryk Piec

Chrzest Polski mamy już za sobą, przynajmniej ja go mam. Uważam, że Mieszko I przystępując do łacinników, wstąpił do ówczesnej Ekstraligi. Europa właśnie zdobywała polityczną Koronę Himalajów. Dzisiaj zeszła już ze szczytów i syci się, nieprzytomna ze szczęścia, przeszłymi zwycięstwami. Zapewniam Pana, że ataki na szczyty podejmowane są przez cały czas.

Pisze Pan o wolnym rynku, który jest – ponoć – fundamentem UE. Poważnie!? Spór o pracowników delegowanych pokazał ile jest wolego rynku w UE . Według danych Komisji Europejskiej na terenie wspólnoty pracuje około miliona pracowników delegowanych. Z tego około 230 tysięcy osób to Polacy, po 200 tysięcy Francuzi i Niemcy. KE zaproponowała, by ich płace były równe płacom w kraju, do którego są delegowani, co sprawia, że wysyłanie pracowników do pracy za granicą może być kosztowo zabójcze dla delegujących ich firm wschodnioeuropejskich. Tu też w grę wchodzi konkurencja – dzięki niższym płacom (wynikającym ze znacznie mniejszej zamożności krajów) firmy z naszego regionu były konkurencyjne wobec swoich zachodnich rywali. Można dziś śmiało powiedzieć, że okazały się zbyt konkurencyjne, by móc spokojnie funkcjonować.

Kto na końcu tego „łańcuszka” zapłaci za ten „europejski wolny rynek”? Pan zapłaci, ja zapłacę i oczywiście pan/pani Kowalski/a zapłacą, bo gdzieś w końcu trzeba będzie te koszty ulokować. Tylko dlatego, że polskie firmy transportowe stawiły czoła konkurentom z zachodu! Źle to wróży na przyszłość! Gdybym doradzał pomysłodawcom polskiego samochodu Izera (a życzę dobrze), to zalecałbym wyprowadzenie decydującego komponentu właścicielskiego poza obszar UE, tak by UE nie mogła wprost zastosować jakiś mechanizmów blokujących, coś na wzór pracowników delegowanych. Zapewniam Pana, gdyby oczywiście Izerze się udało, że wszelkie standardy zostaną dochowane i o coś ważnego będzie chodziło… szczególnie producentom VW, Mercedesa, BMW, Opla, Citroena, Skody (właściciel niemiecki). A jak pomyślę sobie o polskich rolnikach, którzy mogliby w przyszłości zagrozić niemieckim i francuskim kolegom, to aż…mnie ciarki po plecach przechodzą wzdłuż i wszerz. Dowodu w tej sprawie nie jestem w stanie Panu położyć na stół, ale że coś tam wymyślą, by utrzymać obecny status qou, to jestem na 150 proc. pewny – bo wiadomo gdzie śmietana ma spływać, a kto ma jedynie dziobać z pańskiego stołu. Tymczasem w sprawie pracowników delegowanych, a i proszę bardzo –  oto Pański WOLNY RYNEK w całej krasie, jak Aneta Kręglicka w stroju kąpielowym na wybiegu.

Czy UE jest „elitarnym klubem” – jak zechciał Pan nazwać ten sojusz? Jest klubem stetryczałych dziadów, który używają dobrej wody kolońskiej. Jeszcze ich stać…Przypomina mi się sytuacja z 2013 r., kiedy to szef amerykańskiego koncernu Titan wyjątkowo ostro skrytykował francuski rząd i związki zawodowe. W liście do ministra Arnauda Monteburga stwierdził wprost, że Francuzi obijają się w pracy i nie ma zamiaru dalej rozmawiać nad ratowaniem francuskiej fabryki Goodyear’a. W zamian Amerykanie zainwestują w Indiach lub w Chinach. Amerykanin w bardzo niecodziennych słowach odnosił się do sytuacji wokół negocjacji nad uratowaniem upadającej fabryki opon Goodyear w Amiens. Francuski rząd chciałby, aby Titan International kupiła część zakładu produkującą opony do maszyn rolniczych i utrzymała ją przy życiu. Pozwoliłoby to zachować część miejsc pracy.  Taylor stwierdza jednak, że stracił cierpliwość do Francuzów. – Od czterech lat próbowaliśmy uratować chociaż część miejsc pracy w Amiens, pomimo tego, że są jednymi z najlepiej płatnych. W tym czasie francuscy związkowcy i rząd nie robili nic, tylko rozmawiali – pisze Taylor. – Szanowny Panie, Pana list wzywa naszą firmę do rozpoczęcia dyskusji. Za jakich idiotów nas macie? – stwierdza wprost Taylor i dodaje, że to on i jego firma mają pieniądze i możliwości, a związki zawodowe w fabryce nie mają nic. – Byłem w Amiens kilka razy. Pracuje się tam po trzy godziny dziennie za bardzo wysokie płace – twierdzi Amerykanin. Jak opisuje ministrowi, pracownicy mają godzinę różnych przerw, rozmawiają przez kolejne trzy godziny i dopiero trzy kolejne godziny pracują. – Powiedziałem to w twarz związkowcom, a ci odparli, że to jest Francja! – stwierdza w liście Taylor. – Chińczycy wysyłają swoje opony do Francji i całej Europy, a wy tylko gadacie. Za pięć lat nawet Michelin nie będzie w stanie produkować opon w waszym kraju. Stracicie swój przemysł – twierdzi Amerykanin i dodaje, że jego koncern kupi jakąś chińską albo indyjską firmę i będzie tam produkował opony, które następnie trafią do Francji. – Wy możecie sobie zatrzymać waszych tak zwanych robotników. Nie interesuje nas już w ogóle fabryka w Amiens – zakończył Amerykanin.

Jeśli sądzi Pan, że postawa roszczeniowa występuje tylko we Francji, to się Pan myli. A proszę pamiętać, że inni szybko wspinają się na górę…

Dobrej nocy życzę Panu oraz pięknych i kolorowych snów.

Henryk Piec

PS. I wisienka na torcie. W maju 2021 r. szwajcarska władza wykonawcza, Rada Federalna, postanowiła zakończyć negocjacje z UE. Wraz z końcem negocjacji ostatecznie pogrzebany został projekt umowy handlowej. Ciekawe są powody! Szwajcaria nie ma odpowiednika Sądu Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego. Konstytucja Szwajcarii została przyjęta w imieniu kantonów, czyli państw członkowskich Konfederacji Szwajcarskiej oraz narodu. I tylko naród może ocenić, czy ustawa jest zgodna z konstytucją. Projekt tekstu Międzynarodowej Umowy Ramowej dawał jednak Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości możliwość osądzania szwajcarskich ustaw, a nawet unieważniania powszechnych głosowań. Skąd my to znamy! Wolność gospodarcza w Szwajcarii daje każdemu człowiekowi pełną swobodę — z nielicznymi wyjątkami — założenia, prowadzenia i zakończenia działalności gospodarczej w dowolnym czasie i bez uprzedniej zgody lub licencji. IFA narzucałaby jednak unijną koncepcję wolności gospodarczej, wprowadzając w ten sposób skomplikowany mechanizm licencjonowania, co z kolei hamowałoby przedsiębiorczość!!! Coś takiego! Szwajcaria chciała IFA, by wzmocnić swoją konkurencyjność poprzez uzyskanie jeszcze większego dostępu do rynku UE. Ale przyjęcie nadmiernych regulacji i rezygnacja z części suwerenności mogłyby równie łatwo osłabić pozycję konkurencyjną Szwajcarii. Teraz już naprawdę dobranoc!