‘Na wschodzie ćwiczenia …’[1]

13 września, 2021 0 przez Tadeusz Hatalski

Wspólna Europa, czyli związek wolnych państw, które zamieszkują wolne narody! Taka idea legła u podstaw budowy Wspólnoty Węgla i Stali, której współczesna Unia Europejska jest formalnym następcą. Niestety, obecna UE jest zdominowana przez poprawnomyślne, liberalne elity, które nie cenią sobie tej idei. I z uporem godnym lepszej sprawy, forsują koncepcję federalizacji Europy. Czyli utworzenia europejskiego super państwa, w którym zamiast wolnych państw, będą (częściowo) autonomiczne landy. A mieszkańcami tych landów, zamiast wolnych narodów, będą posłuszni poddani, bezkrytycznie podporządkowani władzy europejskich biurokratów.  

Nie chcę być, za cenę wygodnego i konsumpcyjnego stylu życia, poddanym mieszkającym w autonomicznym europejskim landzie. Chcę być wolnym Polakiem, mieszkającym w wolnej Polsce. Ale chcę również, aby wolna Polska była państwem rozwiniętym gospodarczo i bezpiecznym. A wolni Polacy mieszkający w tym państwie, byli zasobni i również bezpieczni. Chcę również, aby wolna Polska była nie tylko biernym petentem cywilizacji europejskiej ale jej pełnoprawnym podmiotem i współtwórcą.

Mówiąc o bezpieczeństwie, odwołam się do historii z rodzinnych przekazów. To był luty 1940 roku. A zdarzyło się daleko od Gdyni, na południowo-wschodnich kresach współczesnej Polski. Sowieccy ‘oprycznicy’ przyjechali w nocy i otoczyli dom. Według listy sprawdzili mieszkańców. Długo szukali strzelby, ale nie znaleźli. Nie znaleźli, bo strzelby w domu nie było. Potem kazali się spakować. Całej rodzinie z piątką małych dzieci, z których najstarsze miało 10 lat, a najmłodsze 10 miesięcy. Wziąć można było tylko to, co się dało unieść w rękach. Kazali wsiadać wszystkim do sań i popędzili konie. Dziadek, którego nie mieli na liście (więc jego nie zabrali) biegł trzymając się sań i błagał, aby zamiast syna, synowej i wnuków, zabrali jego. A oni tłukli go kolbami po głowie i rękach aż upadł na drogę i tam został. A całą rodzinę wywieźli na pięć lat nędzy, głodu i poniewierki. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, przeżyli. Ale dziesiątki tysięcy innych, nie miało takiego szczęścia. Nie chcę, aby takie wydarzenia się powtarzały. I niech ta historia, dla moich dzieci i moich wnuków zostanie, jedynie rodzinnym przekazem z przeszłości.

I myślę, że do tego momentu, obydwaj z Redaktorem Henrykiem Piecem zgadzamy się co do joty. Powiem więcej, nie tylko myślę, ale jestem o tym przekonany. Że się zgadzamy, zarówno co do tego, że chcemy wolnej oraz bezpiecznej i zasobnej Polski jak i co do tego, że nie chcemy, aby takich sytuacji z przeszłości, jaką opisałem powyżej, Polacy doświadczali w przyszłości.

Natomiast różnimy się co do tego, jak osiągnąć pożądany stan rzeczy. Czyli rozwój gospodarczy, zasobność i bezpieczeństwo Polaków. A mówiąc precyzyjniej i w kontekście prowadzonej dyskusji. Czy członkostwo w Unii, pomoże nam w osiągnięciu tego celu? Czy też odwrotnie, łatwiej ten cel będzie nam osiągnąć samotnie? Nie chcę przedłużać felietonu, toteż nie będę uzasadniał tego wywodu. Zresztą co tu uzasadniać. Doświadczenie historii, którego drobny wycinek przed chwilą przytoczyłem, naocznie to potwierdza. Wtedy w latach 1939 – 1945, państwo nie potrafiło obronić swoich obywateli. Również dlatego, że w chwili próby było samotne.

No dobrze. Ale w ostatnim felietonie („Nikt za Gdańsk nie będzie umierał!”), redaktor Piec dowodzi, że będąc w Unii też pozostaniemy sami. I w chwili próby nikt z Unii nam nie pomoże. Ok, przyjmuję tę argumentację. Tak też może się zdarzyć. Zresztą potwierdza to historia. Tak już się zdarzyło. W 1939 roku mieliśmy sojusze. A jak przyszło co do czego, sojusznicy nie chcieli umierać za Gdańsk. I zostawili nas samych. W takim razie, idąc tym logicznym tropem, trzeba postawić trzecie pytanie. Kiedy będzie większa szansa, że Unia nam pomoże? Czy wtedy, gdy będziemy poza Unią? Czy też wtedy, gdy będziemy wewnątrz Unii? Nie wątpię, że przyzna Pan Redaktorze, że jest to pytanie retoryczne. Ale to nie koniec pytań, rodzą się kolejne.

Jednak, zanim je postawię, przedstawię stan rzeczy. Tak jak ja to widzę. Otóż doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że liberalna, poprawnomyśłna Unia, w niczym nam nie pomoże. Nie tylko nam. Sobie też nie pomoże! I w razie czego, rozsypie się jak domek z kart. A jaka Unia jest w stanie, siebie obronić i nam pomóc? Jeżeli Unia cokolwiek może zrobić w tej sprawie, to tylko Unia, która będzie związkiem wolnych państw, w których żyją wolne narody. I tutaj wracamy do (kolejnego) pytania, postawionego przed chwilą.

Kiedy jest większa szansa, że Unia pozostanie związkiem wolnych państw i wolnych narodów? Wtedy, jak zabierzemy swoje zabawki i pójdziemy do naszego zaścianka? Czy też wtedy, gdy zostaniemy i będziemy ‘nastawać, w porę i nie w porę’ [Tm 4,2], aby Unia była tym, co przyniesie korzyści wszystkim narodom Europy. A nie tylko poprawnomyślnym, unijnym biurokratom.

I jeszcze jedno. Nic w przyrodzie nie jest wieczne. W polityce również. Dominacja liberalnych partii politycznych w Brukseli, prędzej czy później przeminie. Stanie się to prędzej, gdy w Unii pozostaniemy. Bo, gdy z Unii wyjdziemy, stracimy wpływ na wszystko, cokolwiek tam będzie się działo. A poprawnomyślnym, liberalnym biurokratom zostawimy, wolne pole do popisu.

I dlatego, mając na uwadze wszystko co powyżej napisałem, oraz w sytuacji gdy na wschodzie ćwiczenia ‘Zapad’ (mimo tego, że po raz dwudziesty a może tym bardziej), będąc w Unii mamy większe szanse na rozwój, zasobność i bezpieczeństwo! I mimo szykan ze strony brukselskich biurokratów w stosunku do naszego kraju, w Unii jesteśmy bezpieczniejsi niż gdybyśmy byli poza Unią.

Wspomniał Pan, że zazdrości Szwajcarom, którzy w porę zerwali negocjacje z UE. No cóż Szwajcarzy mieszkają wysoko w Alpach a my na wielkiej nizinie środkowoeuropejskiej. Przez którą wiedzie droga ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. A to robi różnicę!

Tadeusz Hatalski


[1] Tytuł jest cytatem z felietonu ‘Nie w kij dmuchał’ redaktora H. Pieca.