Pecunia non olet!

21 listopada, 2021 0 przez Henryk Piec

Dzisiaj nie o granicy, bo tam sytuacja się uspokoiła, ani o przekroczeniu prędkości przez D. Tuska, bo to temat dla portali plotkarskich. Dzisiaj będzie o pieniądzach. I to dużych pieniądzach. 57 mld euro z Funduszu Odbudowy wisi na włosku. Jak powiedział unijny komisarz ds. gospodarczych Paolo Gentiloni, podnoszone przez Polskę wątpliwości dotyczące nadrzędności prawa Unii Europejskiej nad prawem krajowym wstrzymują przekazanie środków z Funduszu Odbudowy.  Rząd wciąż czeka na zatwierdzenie Krajowego Planu Odbudowy, czyli 23 mld euro dotacji i 34 mld euro pożyczek.

Na marginesie przypomnijmy, że Polska i Węgry zgodzić się miały bowiem na kompromisową propozycję Berlina, zakładającą dopisanie do konkluzji po szczycie kilku punktów precyzujących sposób wykorzystywania mechanizmu “pieniądze za praworządność”, określanego również jako mechanizm warunkowości. Premier Morawiecki odtrąbił sukces. Dzisiaj przypomina to sławną scenę z Nevillem Chamberlain’em, wówczas premierem Wielkiej Brytanii (po negocjacjach z Hitlerem), kiedy to wymachując kartką papieru oświadczył zebranym na płycie lotniska dziennikarzom: „Przywożę wam pokój”.  Przyszłość pokazała, że żadnego pokoju nie przywiózł. Jak widać Mateusz Morawiecki postanowił iść śladami brytyjskiego premiera.

Przyznaję, że ciężko coś tutaj sensownego napisać, bo nie mamy wglądu dotyczącego warunków owych dotacji i pożyczki. Domyślam się, że warunki muszą być niezwykle atrakcyjne, bo przecież nasz rząd reaguje na te pieniądze jak kot na walerianę. Nie wiem, czy nie byłoby właściwe rozważyć możliwość zrezygnowania z tych środków, poszukania innych źródeł zewnętrznego finansowania – jeżeli jest ono nam niezbędne. Czasami warto zapłacić punkt procentowy więcej, ale zachować suwerenność! Ta ostatnia (jak mawiają rządzący w odniesieniu do płotu mającego powstać na granicy polsko – białoruskiej) nie ma ceny! Pełna zgoda. Dziwię się, iż wysłannicy rządu polskiego, a powinni to czynić z otwartą przyłbicą, tak by urzędnicy w Brukseli wiedzieli,  jeszcze nie sondują takiej możliwości w międzynarodowych instytucjach finansowych. Oczywiście warunkiem przyjęcia takiej pożyczki z zewnątrz byłoby jej obwarowanie zapisem, że środki te nie mogą być przeznaczone na produkty wytworzone w krajach Unii Europejskiej.

Pytania są dwa: Czy Unia Europejska pozwoliłaby nam zaciągnąć zewnętrzną pożyczkę, gdyby nie mogła nam nic za te pieniądze sprzedać? I po drugie, czy my jesteśmy gotowi na taki krok, w sytuacji gdy rząd zapatrzony jest w UE jak nastolatek w Teresę Orlovski (bohaterka filmów dla dorosłych)? Odpowiedź na oba pytanie brzmi: NIE!

Henryk Piec