Płacz PSL

4 października, 2019 0 przez Konrad Dziecielski

„Kościół nie będzie wspierał PSL, ponieważ – w moim przekonaniu – większość proboszczów jest mentalnie w PiS — stwierdził Piotr Zgorzelski, polityk PSL. Możemy liczyć co najwyżej na „neutralną życzliwość” lub „rezerwę proboszczów”.

Po pierwsze zastanówmy się czy Kościół (czytaj: księża) może wspierać jakąś wybraną siłę polityczną i na czym ta pomoc miałby polegać?  Zapewne chodzi o wsparcie słowem, bo przecież nie gotówką, to ostatnie działa raczej w drugą stronę. Jeżeli ksiądz powie: „Nie możecie popierać człowieka, który łamie 5 przykazanie Boże: „Nie zabijaj!”, to czy ten ksiądz zajmuje stanowisko polityczne, czy sprzeniewierza się swojej misji?  W takim ujęciu niewielu powiedziałoby – jak sądzę – że ksiądz miesza się do polityki. Gdyby ten sam ksiądz powiedział tak: „Nie wspierajcie: .Nowoczesnej, Wiosny, SLD oraz KO, bo formacje te zapowiadają zmianę ustawodawstwa w zakresie prawa aborcyjnego”, to większość uznałaby zapewne takie sformułowanie za sensu stricto polityczne.  Przeanalizujemy oba te zdania. Czy w pierwszym przypadku ksiądz sprzeniewierzył się Magisterium ecclesiae (nauczenie prawd wiary). Nie. W drugim przypadku ksiądz też nie popełnił żadnego wykroczenia, a jedynie wskazał te formacje polityczne, które przecież w sposób jawny – w programach wyborczych – zapowiadają zmianę prawa aborcyjnego. W czym jest rzecz! Przecież każdy myślący katolik sam jest w stanie wyprowadzić logiczny wiosek, na kogo głosować mu nie wolno. Może cały postępowy świat swojej szansy upatruje w  słowach „logicznie myślący katolik”. Bo jeżeli jakaś część katolików – po wyjściu z niedzielnej mszy świętej – jest w stanie zagłosować (dajmy na to) na Roberta Biedronia, to oznacza, że wiatr hula im na poddaszu, że aż miło. I ksiądz, który zaczyna zamykać okna, by w umysłach wiernych nie było przeciągu, może być faktycznie postrzegany jako „polityczny”.

Wracając do słów Piotra Zgorzelskiego, to może nie większość „proboszczów jest mentalnie w PiS” , ale większość PiS-owców jest mentalnie w  Kościele katolickim! Pan poseł Zgorzelski może nie wiedzieć, to mu uprzejmie  przypomnę, że z nauczania Soboru Watykańskiego II wprost wypływa wniosek, iż świeccy – jako obywatele swego państwa – jeśli się do tego nadają, nie tylko mogą, ale wręcz powinni uczestniczyć w działalności politycznej. „Dobrze ukształtowane sumienie katolika nie pozwoli mu przyczyniać się do realizacji programu politycznego bądź też konkretnej ustawy, które podważają podstawowe zasady wiary i moralności. Nie pozwoli mu uczestniczyć w kampaniach propagandowych na rzecz tego rodzaju ustaw, ani popierać je, oddając na nie swój głos. Gdy zaś nie jest absolutnie możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy przeciwnej sumieniu – już obowiązującej lub poddanej pod głosowanie – wówczas polityk katolicki winien zmierzać do ograniczenie szkodliwości obowiązującej ustawy i zmniejszenia jej negatywnych skutków” – mówił arcybiskup Stanisław Gądecki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

I teraz, jeżeli pan poseł Zgorzelski wraz z kolegami z PSL postanowił iść do wyborów europejskich w towarzystwie pana Jażdżewskiego, to dlaczego dziwi się później, że księża odmawiali politykom PSL, by w procesjach Bożego Ciała trzymali baldachim nad Monstrancją? Przecież sami panowie dokonaliście takiego wyboru, więc do kogo te pretensje?! „Naturalna życzliwość” – to chyba ze strony ks. Sowy, ks. Lemńskiego, o. Mądela, o. Kozackiego, o. Wiśniewskiego i ks. Bonieckiego. To ilu ich jest, policzmy? Po drugiej stronie znajduje się ponad 30 tysięcy księży i zakonników, którzy lepiej lub gorzej, prowadzą swoje owce do Domu Pana, ku wieczności. Widocznie aktywa przeważają nad pasywami, skoro działacze PSL trzymać baldachimu nie mogą!

Konrad Dziecielski