Rojenia noblistki

12 grudnia, 2019 0 przez Konrad Dziecielski

Pani Oldze Tokarczuk, nasza umiłowana noblistce, jest przykro, Polska nie przyjęła imigrantów. Takie stwierdzenie miało paść na spotkaniu z młodzieżą w szkole w imigranckiej dzielnicy Tensta w Sztokholmie. Pani Olga Tokarczuk ma prawo do takiego poglądu, jak ja mam prawo do opinii wprost przeciwnej. Właśnie na tym polega cały „urok” lub też (jak kto woli) „brzydota” demokracji, że się tak pięknie różnimy, bo w przeciwnym wypadku mielibyśmy PZPR, w czystej postaci. Jakoś mnie nie uwiera, że Polska nie jest tak kolorowa, jak Szwecja, ale rozumiem, że panią Tokarczuk ciśnie w okolicy mostka.  Zgadza się, to nie jest przyjemnie uczucie. Jednak p. Olga Tokarczuk mogłaby sobie ulżyć. Jak? Tak samo, jak pewna znana i odważna podróżniczka, która adoptowała albinoskę.  Na własny rachunek. Szkoda przytaczać fakty tak „za” jak i „przeciw” imigracji, bo są one powszechnie znane. Natomiast co mnie bardzo uwiera w okolicy mostka? Ano to, że są tacy wśród nas, co chcą, by Polska stała się ujmująca kolorowo, ale ani słowem nie zajękną się, by pomóc potomkom polskich zesłańców, którzy chcą wrócić na ojczyzny łono. Nie ma tematu! Cisza, jak makiem zasiał. Ani mru mru. To nie mogą być Polacy, to muszą być kolorowi (sam już nie wiem czy nie jest to mowa nienawiści), którzy modlą się w kierunku Mekki!

Kłopotów mamy co niemiara: „stan wojenny” w sądownictwie, faszyzm na ulicach, ubekom zabrano wysokie emerytury, zapaść w służbie zdrowia, kryzys edukacyjny, wszechobecny kler (co by tu jeszcze dodać? O, dyskryminacja LGBT+). Tak, na to wszystko jedynym antidotum jest sprowadzenie kilku(nastu) tysięcy młodych mężczyzn, którzy pozwolą nam to wszystko rozwiązać jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki.  

Konrad Dziecielski