Plaże są, a nawet będą!
22 lutego, 2020
To,
że p. Trzaskowski potrafi wbić w jeszcze większe osłupienie, niż
księdza niejeden grzech w konfesjonale doskonale wiemy. To, że
oczyszczać ścieki w stolicy winny się same, też powinniśmy
przyjąć jako cud nad Wisła oczywisty. Więc i wyrąbanie
w środku łagodnej, ale jednak zimy plaży na Białołęce za lekkie
sto tysięcy i następnie niezwłoczne jej zwalcowanie, jest niestety
oczywiste.
Projekt niegłupi, bo obywatelski i nawet mrówkom
nadwiślańskim się zapewne spodobał, ale dociekania mediów oraz
społeczników doprowadziły do bram miejskich urzędników. Ci
oczywiście z klasyczną beztroską wyjaśnili bez zmrużenia oka, że
technologia pomysłu wymagała tych dwóch sprzecznych dla siebie
czynności. Czyli zbudowania, a następnie zburzenia. Wiosną, czyli
za równy miesiąc wrócą w to samo miejsce i wyrychtują plaże
ponownie. Uważam, że nawet gdyby teraz wyrzucili dwa razy więcej
kasy na te mityczne działania, to też da się wyjaśnić…nowatorską
myślą biurokratów i dopracowaniem szczegółów pomysłu w
kolejnym oczywistym dla samorządowej materii rozdaniu.
Ja to
znakomicie rozumiem, bo nie istnieje żadna odpowiedzialność
urzędnika za podjęte decyzje i jej skutki i to w odniesienie
zarówno do obywatela jak i wydarzeń zbiorowych. Żaden artysta
samorządowej demokracji, gdy już rozkraczy się, za przeproszeniem,
na stolcu, najchętniej na wieki i z cała rodziną oraz pociotkami,
w myśl polskich zasad nie będzie ponosił kosztów swojej
usankcjonowanej schizofrenii. A nawet w kolejnych wyborach mieszkańcy
z wysokim prawdopodobieństwem potwierdzą, że na ich pieniądze
oraz standard życia, nadal z racji urody oraz ugruntowanych
uzależnień wynikłych z tradycji nieformalnych układów, może
Rafał pochylić się zgarniając z dziecinnym uśmiechem do
woli.
Żeby nie było tylko o p. Rafale…gdański rydwan. No
kurde, tam plaża do rozdupczenia za stówkę, a w
mieście żałoby
po wybitnym samorządowcu, magistrat za chwilę znany z programu
seksualnej edukacji ZDROWELOVE z kącikami onanisty, za 50 tysięcy
więcej, niż u kumpla z Warszawy wypaskudzili ….o matko
Tereso…rydwan z Londynu, efekt przemyśleń obywatelki miasta nad
Tamizą, która gdzieś zagubiła swoje korzenie w drodze po pustyni
cywilizacji XXI wieku. I ja to rozumiem. Teraz w mieście Big Bena
wiedzą, że jak ktoś się naćpa albo nawali, sprostytuuje lub po
prostu zje coś niestrawnego i spacerując brzegiem rzeki nawali do
kartonu, to zawsze może wpaść do grodu nad Motławą i tam jego
fizjologiczny wyczyn potraktują jako dzieło sztuki i suto opłacą
pieniędzmi podatnika. Ten prezydent z Gdyni, naprawdę fajne
nazwisko i widać, że drąży jak szczurek w poszukiwaniu lepszego
jutra dla swoich mieszkańców. No, bez zmrużenia udało się 100
mln złotych wyłożyć na idealnie płaski pomysł lotniska, na
którym nawet drony na razie nie lądowały. Ale jak samorządowiec
wyjaśnił i społeczność zrozumiała, takie pomysły są wielokroć
kosztowniejsze. Ma człowiek rację, bo u arabów z OPEC-u nie takie
jaja odpalają i nikt tam nie wrzeszczy, że mają szejka idiotę.
Idąc nieco dalej wzdłuż polskiego kliffu, dojdziemy do Mechelinek
na granicy Zatoki Puckiej oraz gdańskiej. Tam, aż boję się pytać
za ile, gmina Kosakowo z kolei w cudownym dotąd miejscu, plaży
Nadmorskiego Parku Krajobrazowego wyrąbała skansen rybacki z
połamaną betonową ścieżką w złotym piasku wieńczącą
wędrówkę do symbolicznego kutra Mech-1, który przez lata stał
sobie u wrót plaży i barwił to urokliwe miejsce latem pełne
camperowców, a zimą miłośników cichej fali. Żeby zrozumieć
głupotę tego pomysłu, teraz warto się tam przejechać i zadawać
sobie pytanie na nowo – co to kurde jest skansen? Osobiście po
spacerze z moją ukochaną dziewczyną doszliśmy do odpowiedzi, że
to bezkresny teren od morza do Tater, gdzie banda
cwaniaków robi z ludzi powyborczego wała.
Krzysztof Mielewczyk