Po co nam Unia …

5 sierpnia, 2021 1 przez Tadeusz Hatalski

Redaktor H. Piec, w naszej dyskusji o relacjach Polski z Unią, swój polemiczny felieton zilustrował dramatycznym zdjęciem Rejtana z obrazu J. Matejki. Wszyscy znają ten obraz, tę scenę i tamtą sytuację. Sejm Rzeczypospolitej akceptuje drugi rozbiór Polski. Żaden z posłów nie krzyczy sławetnego [liberum] veto, żeby zerwać Sejm i nie dopuścić do przyjęcia sejmowej uchwały. Co było wówczas nagminnie stosowane przy byle okazji (i w efekcie doprowadziło do tego, że Rzeczpospolita pozostawała bez pieniędzy w państwowej kasie i armii zdolnej do obrony państwa). Jedynie Reytan rzuca się na progu sejmowej sali, aby powstrzymać posłów i rozdzierając koszulę woła dramatyczne słowa „Zabijcie mnie, zdepczcie, ale nie zabijajcie ojczyzny”.

Przesłanie redaktora H. Pieca, zawarte w załączeniu takiej ilustracji do felietonu o relacjach Polski z Unią w kontekście członkostwa Polski w UE, jest jednoznaczne. Jest to przesłanie podobne do tego, z którym – leżąc na progu Izby Sejmowej – próbował się przebić Tadeusz Reytan do ówczesnych posłów. Unia Europejska jest zagrożeniem dla Polski. Muszę powiedzieć, że mocno pojechał redaktor H. Piec. Ale muszę też powiedzieć, że niestety zupełnie nieadekwatnie do istniejących dzisiaj okoliczności! Otóż sytuacja Polski w 1773 r., gdy decydowały się dalsze losy I-szej RP i sytuacja Polski obecnie, gdy decydują się losy III-ciej RP), jest zupełnie inna.

Wtedy alternatywa była następująca. Albo zachowamy niepodległość państwa i nadal będziemy decydować o naszych dalszych losach. Albo oddajemy nasze terytoria, tracimy niepodległość i przestajemy decydować o czymkolwiek. Bo jak mogli Polacy decydować o losach swojego państwa, gdy było ono rozdzielane pomiędzy trzech sąsiadów. Przecież nie było żadnej szansy, żeby polski król albo polski Sejm, po rozbiorach bronił polskich spraw. Z prostego powodu. W państwie, którego nie ma, nie ma króla i nie ma Sejmu. Tę alternatywę widział Tadeusz Reytan. Natomiast inni albo nie widzieli, albo jeszcze gorzej. Widzieli, ale droższe niż Polska im były złote ruble z Petersburga czy też równie dla nich cenne talary z Berlina.

Dzisiaj sytuacja III RP jest diametralnie inna. Po pierwsze, po przystąpieniu do Unii, nikt naszego państwa nie podzielił na trzy oddzielne kawałki. Tak jak to się stało w czasach Reytana. Dzisiaj, będąc w Unii, państwo polskie istnieje nadal. Nadal mamy, nasz polski Sejm w Warszawie, wybrany przez nas Polaków. Nadal mamy rząd, armię i wszystkie inne instytucje niepodległego i suwerennego państwa. A po drugie (i co równie ważne) będąc w Unii, mamy wpływ na to, co w Unii się dzieje. Przy podejmowaniu decyzji w najważniejszych sprawach. W Radzie UE obowiązuje jednomyślność. Jednym słowem, nic o nas bez nas. I tej broni atomowej (w postaci veta) zawsze możemy użyć. Oczywiście na co dzień, nasz wpływ nie jest tak dominujący. Nie jest, bo polskie państwo nie jest dominującym (gospodarczo) państwem w Europie.

Toteż w sytuacji w jakiej się znajdujemy, jedynym racjonalnym celem, który obecnie stoi przed Polską, jest zwiększyć wpływ na bieg unijnych spraw. A cel ten można osiągnąć w jeden jedyny sposób – poprzez rozwój gospodarczy. Mimo nadmiaru biurokracji, cztery kardynalne swobody gospodarcze (swobodny przepływ osób, kapitału, towarów i usług) nadal w Unii obowiązują. Dzięki tym swobodom, państwa Europy zachodniej osiągnęły poziom rozwoju gospodarczego a ich obywatele standard życia, który obecnie mają, Osiągnęli to wspólnie. My, będąc wśród państw rozwiniętych gospodarczo, też mamy większą szansę rozwoju niż dążąc do tego samotnie.

I do tego Unia jest nam potrzebna. Do tego, aby korzystać z możliwości rozwoju, jakie daje przynależność do elitarnego klubu państw rozwiniętych gospodarczo.

Tadeusz Hatalski