Unia naszą przyszłością!*
16 sierpnia, 2021No nie, redaktorze. Zbyt wcześnie odtrąbił Pan zwycięstwo. Tak łatwo to panu nie ujdzie. To, że powiedziałem – temat „obracany w te i we wte traci swoją atrakcyjność”, wcale nie oznacza, że ja się poddałem a Pan odniósł zwycięstwo. Co jednoznacznie zdaje się sugerować zdjęcie, którym zilustrował Pan swój tekst. Nic z tych rzeczy, a wręcz odwrotnie. Jest takie powiedzenie. Cygan jeszcze konia nie kupił a już bił dzieci, aby na wóz nie wsiadały. Podobnie jest z Pańskim świętowaniem zwycięstwa. Zbyt wcześnie Panie Redaktorze 😉
Ale wróćmy do meritum sprawy, w której prowadzimy tę (pisaną) rozmową. Czyli do naszych, polskich relacji z Unią. Zanim jednak przystąpimy do spraw zasadniczych, wyjaśnijmy kwestię formalną. Otóż podtrzymuję swoją opinię, że temat „obracany w te i we wte traci swoją atrakcyjność”, którą Pan erystycznie wykorzystał do odtrąbienia zwycięstwa. Rzecz w tym jednak, że ja miałem na myśli atrakcyjność polemiczną, a nie atrakcyjność (ważność) tematu.
Natomiast co do atrakcyjności vel ważności problemu, nie ma między nami sporu. Temat jest ważny, to nie ulega wątpliwości. Ważny, ponieważ dotyczy naszej przyszłości. W swoim ostatnim felietonie, tym w którym (przedwcześnie) ogłosił Pan swoje zwycięstwo, pisze Pan tak: „Warto rozmawiać o UE, bo jesteśmy jeszcze jej częścią. I nawet jeżeli będziemy poza UE, to też warto o niej rozmawiać (jeżeli oczywiście będzie jeszcze istniała), bo będzie to nasz najbliższy sąsiad ze wszystkimi swoimi problemami”.
Całkowicie się z tym zgadzam, powiem więcej, jest to wręcz moja opinia (za chwilę wyjaśnię obszerniej, dlaczego). Natomiast nie (!) zgadzam się z Pańskim przekonaniem, że lepiej dla nas będzie, gdybyśmy z Unii wyszli. Zarówno w pierwszym felietonie: „Przed Unią dwie drogi: superpaństwo bądź też konfederacja wolnych narodów” * jak i w drugim: Po co nam Unia … przedstawiłem argumenty historyczne i ekonomiczne.
Przypomnę je pokrótce. Otóż na samym początku swych dziejów Polska dokonała wyboru. Tym wyborem było dołączenie do europejskiej cywilizacji łacińskiej. I potem przez całe swoje dzieje, Polska była częścią tej cywilizacji. Co więcej, przez większość tych dziejów, była podmiotem tej cywilizacji. Podmiotem (a nie przedmiotem), czyli aktywnie tę cywilizację kształtowała. To w kwestii historycznej. Natomiast co do ekonomii. Mimo wszystkich swoich biurokratycznych mankamentów (oraz chwilowej dominacji ‘poprawnomyślnej’ opcji liberalnej dążącej do federalizacji Europy), Unia to nadal wolny rynek z czterema kardynalnymi swobodami: swobodny przepływ osób, kapitału, towarów i usług. Europa zachodnia swój poziom rozwoju gospodarczego oraz dobrobytu, osiągnęła m.in. dzięki tym swobodom. Toteż jest sprawą oczywistą, że będąc w Unii, stosując te swobody, korzystając z nich pełnoprawnie, będąc wewnątrz tego elitarnego klubu, mamy większą szansę rozwoju niż dążąc do tego samotnie, borykając się z barierami i będąc na peryferiach rozwiniętego i mimo ideologicznej ‘poprawnomyślności’ nadal rozwijającego się obszaru gospodarczego.
Z pełnym przekonaniem podtrzymuję obydwa przedstawione powyżej argumenty. Jednak jest jeszcze trzeci aspekt sprawy. Sygnalizowałem go w poprzednich felietonach również, niemniej tym razem chcę tę kwestię podkreślić mocniej. Tym bardziej, że odnoszę wrażenie, iż w sprawie tej – choć być może nieświadomie – zgadza się Pan ze mną (sic!). Jak już wspomniałem na początku, swój felieton, wieszczący nade mną zwycięstwo, zatytułował Pan następująco: Warto rozmawiać o UE! A w tekście tak Pan to uzasadnił: „Warto rozmawiać o UE, bo jesteśmy jeszcze jej częścią. I nawet jeżeli będziemy poza UE, to też warto o niej rozmawiać …, bo będzie to nasz najbliższy sąsiad”. Jednak nie dokończył Pan tej myśli. Więc ja dokończę, „… i będzie wpływał na to co z nami będzie się działo”.
Tego nie da się uniknąć. Unia tak czy inaczej, niezależnie od tego czy w niej będziemy czy też nie, będzie wpływać na nasz rozwój. Korzystnie albo niekorzystnie. W związku z tym przedstawię, oprócz argumentu z historii i argumentu z ekonomii (o których było wcześniej), jeszcze argument z logiki.
Brzmi on następująco. Żeby wpływać na decyzje, trzeba być w miejscu, gdzie te decyzje zapadają.
Zgadzamy się, co do tego, że wpływ UE na nasze sprawy jest nieunikniony. Ja jednak idę krok dalej. Jeżeli nas w Unii nie będzie, to istnieje ryzyko, że decyzje, które tam będą zapadały, nie będą uwzględniały naszych interesów. W efekcie wpływ Unii na nasze sprawy będzie niekorzystny.
Jaki z tego wniosek? Obecność w UE jest dla nas korzystna! Potwierdzają to argumenty historyczne, ekonomiczne i … logiczne.
Tadeusz Hatalski
- tytuł pochodzi od redakcji